W pierwszym odruchu miałem ochotę nakreślić optymistyczny scenariusz, podobnie jak w połowie 2012 roku. Podobnie jak wtedy najmniej głosujących spodziewało się wzrostów powyżej 2200-2300. Różnica jest niestety taka, że wówczas WIG20 bujał się w przedziale 2000-2100 i spadki obstawiało ok. 39% osób, przedział 2000-2300 36% a wzrosty zaledwie 25%.
Tymczasem dzisiaj WIG20 spadł poniżej 1800, zatem przyjmując ówczesne miary zdecydowana większość obstawia wzrosty. Nawet jeśli za poziom neutralny przyjmiemy przedział 1700-1900 (muszę rozbić na pół liczby głosów z tych przedziałów) otrzymamy wynik:
spadki poniżej 1700 = (22+6.5)/110 ~ 26%
neutralnie 1700-1900 = (6.5+13)/110 ~ 18%
wzrosty powyżej 1900 = (13+27+7+8+7)/110 ~ 56%
Wartość oczekiwana (przyjmując połowę za wartość reprezentującą przedział):
(22*1500+13*1700+26*1900+27*2100+7*2300+8*2500+7*2700)/110 =
1965.4545
jest blisko 200pkt wyższa niż obecna wartość indeksu.
Obawiam się, że może to oznaczać wyciskanie inwestorów z akcji aż do fazy głębokiej kapitulacji. Przyjrzyjmy się 50 największym europejskim spółkom sprzed 4 lat:
i obecnie:
4 lata temu prawdopodobieństwo przemawiało za bykami, obecnie każdy znajdzie tyle samo argumentów za odbiciem jak i kontynuacją spadków.
Jaka jest zatem moja taktyka na najbliższy czas? Jestem przede wszystkim zakładnikiem obranej strategii, która zakłada wykorzystanie obecnej bessy do zbudowania portfela długoterminowego pod przyszłą hossę. Pisałem dziesiątki razy, ale powtórzę: zmarnowałem 2 hossy posiadając w portfelu bardzo dobre i bardzo tanie spółki, które później urosły 5-10-20 krotnie, ponieważ brałem pewny zysk 20-100% (czyli gdy urosły 1.2-2 krotnie). Dlatego w gruncie rzeczy spadki są mi na rękę, gdyż pozwalają powiększyć pozycję.
Ciężko jest wejść w stratę, gdy już było się parę procent na plusie, jednak na osłodę skapnie trochę dywidend (to trochę to aktualnie 8.08% z posiadanych papierów, które wypłacą dywidendy). Jeszcze ciężej będzie utrzymać ten wymęczony spadkami i korektami portfel, gdy rozpoczną się wzrosty - bo te kiedyś nadejdą, choćbyśmy mieli czekać kolejny rok. Kto wie, może to już kwestia tygodni, czasowo jesteśmy w sytuacji podobnej do początków 2003 roku:
Kolejny argument za niepozbywaniem się akcji to "prawo dziadowskiej gospodarki", które mówi że "w dostatecznie długim terminie waluta i akcje nie mogą spadać równocześnie". Popatrzmy na argentyński Merval i Peso (USDARS):
oraz rosyjski MICEX i USDRUB:
Interpretacja jest prosta - kiedy waluta się szmaci, obywatele uciekają z oszczędnościami w nieruchomości, ziemię i akcje. Ponadto dla zagranicznych inwestorów aktywa stają się tak tanie, że mogą je wykupić za kieszonkowe.
Pozostaje jeszcze kwestia ryzyka politycznego. PiS jest mentalnym spadkobiercą PRL, więc musi odzyskać przedsiębiorstwa dla państwa. A państwo to partia, zatem zyski z firm mają trafiać do partyjnych aparatczyków i ich rodzin, a nie jakichś tam akcjonariuszy. Dzięki tej światłej polityce WIG20USD zachowuje się już gorzej od rosyjskiego RTS w każdej dostępnej na stooq ramie czasowej (1 rok, 3 lata, 5, 10, 20):
Dedek, jestem ciekaw co Twoim zdaniem będzie motorem napędowym przyszłej hossy, na którą się szykujesz. Obserwując rynek ja osobiście nie widzę żadnych potencjalnych bodźców dla WIG-u. Po pierwsze hossa inflacyjna na razie nam nie grozi, zresztą pisałeś wcześniej w kontekście KGHM-u, że nie spodziewasz się wzrostu cen surowców przemysłowych, co wyklucza inflację. Po drugie, kapitał zagraniczny też tu nie napłynie, przynajmniej dopóki rządzi "straszny PiS". Po trzecie, Polacy są zrażeni do giełdy - po ostatniej bessie 2009 roku mamy stracone pokolenie tych, co potrafią robić dużą forsę i ją inwestują na giełdzie. Po czwarte, demontaż OFE - każda możliwa opcja sprzyja spadkom cen akcji. Zatem skąd miałaby nadejść pożywka dla prawdziwej nowej hossy? Piszę 'prawdziwej', czyli z nowymi szczytami, a nie np. spadku WIG20 do powiedzmy 1300 punktów, a potem zwyżki na 2600 (100%), bo takiego scenariusz nie nazwałbym hossą, lecz tylko powrotem do normalności.
OdpowiedzUsuńNie widzę w Polsce przestrzeni do fundamentalnej hossy opartej o nowoczesne technologie, wiedzę, lepszą organizację etc. Jesteśmy i pozostaniemy zadupiem Zachodu, dlatego w grę wchodzą tylko "hossy" polegające na odbiciu z poziomu 1300 czy 1600 do 2600. Rządzące polską elity są zainteresowane eksploatacją lokalnej ludności. Jednakże nawet w ramach tego procesu trzeba się poruszać między klasami aktywów, bo raz ludzie ubierani są w mieszkania, raz krojeni z depozytów bankowych, innym razem rząd sprzedaje im akcje molochów na górce, a w dołku odzyskuje je odgórnymi zarządzeniami.
UsuńPonieważ Unia dosypie trochę miliardów w kolejnym rozdaniu, powinno być mimo wszystko paliwo do hossy. Dopiero po niej, gdy wyż lat 50-tych przejdzie masowo na emerytury, a największe projekty z UE się skończą, Polskę czeka scenariusz grecki, więc w ciągu najbliższych lat trzeba znaleźć bezpieczną przystań w jakimś kraju szanującym prawa własności.
Takie głosy o braku paliwa dla przyszłej hossy z punktu widzenia kontrariańskiego są bardzo pożądane. Oznaczają totalne zniechęcenie, co jest typowe dla istotnych dołków cenowych.
OdpowiedzUsuńPodobne głosy pojawiały się np. w roku 2002: dwa lata po pęknięciu w USA hosssy internetowej i po pojawieniu się tam długoterminowego sygnału sprzedaży.
Odnośnie wstrętnego PIS, to chciałbym zauważyć, że podczas ich poprzedniego "panowania" w latach 2005-2007 giełda radziła sobię całkiem dobrze. Krach w 2008 odbywały się już pod rządami PO.
Oj chyba Brexit zweryfikował trochę strategię co poniektórych. IMO widzę dużo podobieństwa 2016 z 2008. Nowy rząd, kryzys i dołek na rynkach, stymulus fiskalny rządu, nowa perspektywa unijna ect. Czyli zaczyna się nowa 8-letnia hossa? Może może...
OdpowiedzUsuńWyjątkowo puszczam komentarz, bo jest merytoryczny, ale proszę na przyszłość nie wklejać linków do stron z reklamami, programami partnerskimi itd.
UsuńMój system dał sygnał kupna. Mam nadzieje, że do końca roku zrobimy średnio 20% wzrostu na szerokim wigu. USA pompują grzech nie kupować
OdpowiedzUsuń"Jestem przede wszystkim zakładnikiem obranej strategii, która zakłada wykorzystanie obecnej bessy do zbudowania portfela długoterminowego pod przyszłą hossę.
OdpowiedzUsuń...
Ciężko jest wejść w stratę, gdy już było się parę procent na plusie, jednak na osłodę skapnie trochę dywidend"
Ja mam taką taktykę długoterminową; kiedy leje się krew kupuję rozwojowe spółki dywidendowe, następnie jeżeli cena akcji urośnie 100% redukuję pozycję o połowę i reszta gry toczy się za pieniądze kasyna, następnie na korektach za dywidendy dokupuję te papiery.