Niemoc twórcza na blogu trwa, niemniej trzeba w końcu napisać coś o rynku. Niedawno przeczytałem bardzo ciekawą informację na blogu bossy (http://blogi.bossa.pl/2016/01/06/czy-na-kazdym-rynku-mozna-zarabiac/) :
Trzeci problem podniesiony przez zarządzających Nevsky Fund dotyczy
skutków istotnie powiększonej roli funduszy indeksowych i strategii
algorytmicznych w obrocie giełdowym. Zdaniem Taylora i Barnesa obydwie
grupy inwestorów mogą tworzyć trendy nie mające żadnego oparcia w
sytuacji fundamentalnej. Jedno błędne zlecenie albo będący częścią
rynkowego szumu ruch po publikacji danych mogą przeobrazić się w
rozciągnięty w czasie ruch cen. Historyczne korelacje pomiędzy
poszczególnymi aktywami mogą się utrzymywać długo po zniknięciu
fundamentalnych powodów do ich istnienia. Wreszcie, zwiększona rola
funduszy indeksowych i strategii algorytmicznych utrudnia analizę
pozycji inwestorów na rynku, czyli oceny pod jaki scenariusz grają
inwestorzy. W dużym uproszczeniu: Taylor i Barnes sugerują, że zmiany z
ostatniej dekady spowodowały, że rynki mogą pozostać nieracjonalne
częściej, dłużej i bardziej kuriozalnie niż wcześniej.
Myślę, że opisany proces odnosi się do wielu aktywów, m.in. polskich akcji z WIG20. A im bardziej nieefektywny rynek, tym większa szansa trafienia na okazję, jeśli wiemy jak grać. Pisałem rok temu, że traktuję ETF na wungiel jako jaskółkę zmiany:
Spadku z 50$ na 5.5$ nie mogą tłumaczyć tylko fundamenty, podobnie jak krachu na ropie. Nawet jeśli połowa kopalni zbankrutuje, a ich aktywa zjadą do 0, to wciąż ryzyko, że taka wycena utrzyma się (lub pogłębi) w długim terminie jest raczej niewielkie. Myślę, że mamy tu do czynienia z wydłużonym cyklem irracjonalności rynku.
Nałóżmy WIG_POLAND_MV (kapitalizacja polskich spółek z WIG) na WIG_POLAND_BV (book value) :
Widzimy 2 rzeczy:
- ceny dopiero się zbliżyły do poziomów wartości księgowych, więc może być taniej (jak w 2009)
- wartość księgowa (wewnętrzna) polskich spółek rośnie nieprzerwanie od lat dzięki wzrostowi gospodarczemu, większej liczbie spółek na giełdzie i inflacji.
W 2011 roku grałem na spadki i wieściłem krach. 2000 na WIG20 wydawało się wtedy rozsądnym poziomem do zatrzymania paniki. Gdy dołki nie zostały pogłębione w 2012 roku, byłem pewien, że już nigdy nie zobaczę cyfry "1" z przodu. A jednak niedawno licznik pokazał 1698. Być może to preludium do prawdziwych tarapatów, ale gram jednak pod trzecią szansę. I trzymam kciuki za Węgrów:
2 dekady temu, gdy na GPW zaczęła się najbardziej szalona hossa, parkiet węgierski spadał jeszcze przez 11 miesięcy. Teraz role się odwróciły, a rozstrzał między GPW a BUX wynosi 9 miesięcy:
Kibicuję Madziarom w dalszych wzrostach, jak najbardziej nieprawdopodobnych i niespodziewanych :)
Pierwszy :D
OdpowiedzUsuńHameryka też się sypie...
OdpowiedzUsuńliczysz że za 2 miechy u nas w górę? w pogoni za Węgrami? ;) a patrzyłeś z tej perspektywy http://stooq.pl/c/?s=^bux&d=20160113&c=20y&t=l&a=lg&r=wig20
OdpowiedzUsuńPrzy 1688 spróbuję znowu zagrać pod odbicie.
OdpowiedzUsuńChyba raczej tak: http://stooq.pl/c/?s=^bux&d=20160113&c=10y&t=l&a=lg&r=wig
OdpowiedzUsuńTekst napisany na najwyższym poziomie.
OdpowiedzUsuń