Marcin potrzebuje czasu, by poukładać informacje.
“Podsumujmy, co usłyszałem od ciebie. Najpierw potwierdziłeś, że właściwie jestem maszyną. To co brałem za myśli i uczucia jako atrybuty “mnie”, to reakcje zgodne z prawami świata. Naukowcy znajdują ich przyczyny i budują modele, dzięki którym mogą przewidywać jak zachowują się organizmy. Powiedziałeś, że tak naprawdę mnie nie ma. To też mogę zaakceptować. Pomyślałem, że człowiek jest jak komputer: ciało to hardware, umysł to oprogramowanie, a dusza to prąd. Całość postrzegamy jako spójny obiekt, ale przecież komputer ma wymienne podzespoły, prąd nie należy do niego, choć go “ożywia”, oprogramowanie znika z pamięci operacyjnej po odłączeniu prądu. Materia, która przybrała pewną formę, funkcje logiczne, które realizowane są za pomocą układów elektronicznych dzięki energii dostarczonej przez prąd. Nazwa “komputer” jest tylko umowna: jeśli zmienię formę materii, na przykład usuwając część podzespołów lub wymienię oprogramowanie, to czy nadal będzie to “ten” komputer? A jeśli usunę procesor i pamięć RAM jedni powiedzą, że to już nie komputer, a inni że nim nadal jest. Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego nie mogę uważać siebie za maszynę?”
“Gdyż tworzysz wtedy kolejny koncept siebie, a już ustaliliśmy, że to tylko umowny model. To co możesz powiedzieć o sobie, to “ja jestem”. Nie możesz też dokładnie określić gdzie jesteś - czy jesteś całym ciałem, czy tylko tymi organami, które podtrzymują przetrwanie i świadome myślenie? Na każdą komórkę twojego ciała przypada 10 mikroorganizmów. Nie mógłbyś bez nich żyć, ale czy są częścią ciebie, czy odrębnymi bytami?”
“No dobrze - z jednej strony twierdzisz, że mnie nie ma, a z drugiej mówisz, że jedyne prawdziwe zdanie to “ja jestem”. Przeczysz sam sobie.”
“Nie istniejesz jako obiektywny, oddzielny, niezależny od świata byt. Jesteś częścią rzeczywistości. Tak jak nie istnieje oddzielona od oceanu fala, Marcin-człowiek jest tylko użytecznym konceptem. A “ja jestem”? Ludzie stworzyli różne słowa opisujące stany, w których doświadczają istnienia: jaźń, prawdziwe JA, świadomość, jedność, źródło. Kiedy pogodzisz się z utratą wirtualnego “ja”, tego zbioru definicji, zasad i uwarunkowań z którymi się utożsamiłeś, i zwrócisz się ku jaźni, doświadczysz tego co święci, którzy przestali szukać sensu w konceptach.”
“Wtedy odrzucę dobra doczesne i zacznę wąchać kwiatki”, zauważa z uśmiechem Marcin.
“Albo wyruszysz rowerem dookoła świata i zbudujesz informatyczne imperium. Zrobisz co uznasz za stosowne.”
“He, he, czy godzi się świętemu trwonić czas na mamonę, zamiast modłów?”
“Świętemu godzi się to, co się godzi. Podejmuje świadomie decyzje i akceptuje ich konsekwencje. Nie działa dla poklasku, bogactwa ani innych pragnień. Nie kierują nim lęki, bo wie, że pojawiające się wtedy myśli są tylko nabytymi w ciągu życia schematami postępowania.”
“Sam tworzy sobie zasady? To niebezpieczne.”
“Przeciwnie. Kieruje się zasadami, według których działa świat. Ponieważ cały czas praktykuje świadome życie zgodne z rzeczywistością, potrafi rozpoznać to co prawdziwe.”
“Czyli mam odrzucić koncepcję maszyny i szukać stanu “ja jestem”?”
“Nie masz odrzucać koncepcji, tylko mieć świadomość, że jest ona koncepcją. Stanu “jestem” też nie musisz szukać, bo przebywasz w nim cały czas. Potrzebujesz trochę czasu i ćwiczeń, żeby to sobie poukładać. Na koniec dzisiejszego spotkania przekażę ci kilka wskazówek i technik, jak praktykować świadome życie. Przy następnym spotkaniu opowiesz mi czy coś się zmieniło w twoim życiu.”
“Zaczekaj, wezmę notes.” Marcin sięga po długopis i zeszyt, w którym wcześniej zapisywał instrukcje. Zenek odczekuje chwilę i zaczyna:
“Zacząłem wywód od analizy emocji. Przypomnijmy: w twoim ciele pojawiają się różne stany, którym nadałeś etykiety. Tak jak w przykładzie ze zrozumieniem, wydaje nam się, że znamy racjonalną przyczynę pojawiania się tych stanów, ale to złudzenie kontroli. Mówisz: stresuję się pracą, a nie jesteś świadom, że przez cały dzień jesteś lekko poirytowany, gdyż organizm regeneruje się po wczorajszych zawodach rowerowych. Ciężki wysiłek spowodował reakcje stresowe, a te przyciągnęły myśli, które wcześniej pojawiały się, gdy byłeś zestresowany. Wydaje ci się, że się martwisz, ale gdybyś skupił się na obserwacji swojego ciała, odkryłbyś, że zmęczenie utrzymuje się tego dnia cały czas. Innym razem jest odwrotnie: samopoczucie jest neutralne, gdy nagle przypominasz sobie, że zapomniałeś wysłać ważny e-mail w pracy. Tym razem myślenie o konsekwencjach powoduje pojawienie się nieprzyjemnego stanu, któremu ludzie nadali etykietę “stres”.
W obu tych przypadkach mamy do czynienia z powiązaniem nieprzyjemnego stanu i myśli, ale ludzie wierzą, że stresują ich te myśli. Tymczasem zarówno stres jak i myśli pojawiają się w organiźmie niezależnie od woli. Dlatego zamiast mówić “jestem zestresowany”, powinieneś raczej powiedzieć “stres jest we mnie”. Zamiast mówić “rozmyślam”, powinieneś użyć zwrotu “myśli płyną we mnie”. Świadoma obserwacja uczuć i myśli, które się pojawiają, jest pierwszym krokiem do uwolnienia się od odgrywania uwarunkowanych zachowań i zwrócenia ku stanowi “jestem”. Stan, w którym przestajesz utożsamiać się z konceptem siebie, a skupiasz na odczuwaniu rzeczywistości, to medytacja. Umysł może oceniać, osądzać, ale wiesz że te myśli, które płyną nie są tobą, podobnie jak uczucia, które targają ciałem.”
“Czekaj. Nie rozumiem. Nie mam wpływu na swoje myśli?”
“Już o tym mówiliśmy - źródłem myśli jest mózg, a ciebie nie ma w mózgu. Mózg robi to, do czego wyewoluował: rozpoznaje wzorce, wartościuje. Dopóki utożsamiasz te myśli ze sobą, jesteś zdany na łaskę pragnień i lęków, które sprzężone są ze spekulacjami umysłu. Zamiast żyć naprawdę, interpretujesz życie. Kiedy spacerujesz, jesteś zatopiony w myślach; nawet gdy przypadkowo zwrócisz uwagę na piękny krajobraz, widzisz obiekty zamiast całości. Bezwiednie nazywasz je, myślisz “jakie piękne dziś słońce za chmurą, a to drzewko jakie kolorowe” i zaraz wracasz do świata myśli.”
“A to nie naturalny stan człowieka? Myślę, więc jestem. Tym się różnimy przecież od zwierząt.”
“Skoro możesz zaobserwować myśliciela, to znaczy że nim nie jesteś.”
“Faktycznie, to jest dobre. Mogę zaobserwować uczucia i myśli, które płyną w ciele. Jestem zatem czymś więcej? Obserwatorem?”
“Nie buduj kolejnej tożsamości. Jesteś, który jesteś. Naukowcy zapewne kiedyś zlokalizują układ w mózgu odpowiadający za świadome doświadczanie uczuć lub kierowanie uwagi na stany w ciele. Być może już to zrobili. Czy będziesz wtedy stwarzał nowy, głębszy koncept siebie? To wciąż będzie model. Warto stosować go do polepszenia jakości życia czy osiągania celów, ale nie utożsamiaj się z nim, bo życie przejdzie ci koło nosa. W każdej epoce ludzie wierzą w jakąś wizję człowieka, zamiast po prostu żyć. Kiedyś wierzono powszechnie w duchy, w czasie rewolucji przemysłowej filozofowie zafascynowani lokomotywami i fabrykami skłaniali się ku wizji człowieka-maszyny mechanicznej. Dzisiaj wierzą, że ludzie są informacją, którą w przyszłości skopiują do superkomputerów. Ale skąd dziś możemy wiedzieć, jaki nowy model zostanie wymyślony?”
“Jak praktykować świadomą obserwację? Powiedziałeś, że to medytacja. Myślałem, że medytacja polega na siedzeniu w niewygodnej pozycji i powtarzaniu jakichś mantr.”
“Pod słowem medytacja kryją się różne praktyki duchowe. Użyłem tego terminu w znaczeniu, które przemawia do racjonalnie ukształtowanych ludzi Zachodu. Opowiem ci to na przykładzie. Czy kiedykolwiek zostałeś okradziony?”
“Tak. Dwa lata temu ktoś ukradł mi ulubiony rower z piwnicy (dlatego teraz nowy trzymam w domu).”
“Co wtedy czułeś?”
“Straszną bezsilność, a czasami wściekłość. Rozpamiętywałem pół nocy stratę i złorzeczyłem skurwielowi, który to zrobił.”
“Tak właśnie działamy, kiedy identyfikujemy siebie z fałszywą tożsamością: ciałem, myślami, zawodem, który wykonujemy, funkcją społeczną. Niektórzy używają terminu “ego” lub “fałszywe ja” na opisanie tej tożsamości. Mówisz, że rozpamiętywałeś stratę i złorzeczyłeś. Jak byś odpowiedział, pamiętając czego się właśnie nauczyłeś, na trochę inaczej sformułowane pytanie: jakie uczucia były wtedy w tobie?”
“Bezsilność przemieszana ze wściekłością i żal spowodowany stratą cały czas przenikały ciało. Oczywiście, jestem świadom, że to nieprzyjemne uczucia, które mają tylko takie nazwy.”
“Zatem nieprzyjemne stany były w tobie. Nie byłeś wtedy chory, nie cierpiałeś głodu, więc z dużym prawdopodobieństwem gdyby nie kradzież, czułbyś się wtedy normalnie. Ale myśli o utraconym rowerze cały czas wzbudzały żal, wściekłość i bezsilność. Nie cierpiałeś prawdziwy ty, cierpienie było w tobie, bo cierpiał właściciel rowera, z którym wtedy się utożsamiałeś. To ta wirtualna tożsamość podsuwała obrazy rowera, wyimaginowanych złodziejów, snuła plany zemsty, pytania dlaczego ten kraj jest taki porypany i tym podobne. A ponieważ nie potrafiłeś się od niej uwolnić, myśli cały czas podtrzymywały przykre uczucia.”
“A co mogłem wtedy zrobić? Próbować myśleć o czymś innym? Stłamsić złość?”
“To by nic nie dało. Wypieranie nieprzyjemnego uczucia, wypychanie bólu ze świadomości może przynieść więcej szkód, niż podtrzymywanie cierpienia. Jedyne, co możesz zrobić to świadomie przeżyć ból, nie przywiązując się do niego. Skupić się na uczuciach, które kotłują się w ciele, obserwować myśli, które szaleją domagając się uwagi. Kiedy skierujesz się do “ja jestem”, ból wygaśnie, ponieważ myśli nie są w stanie wzbudzać nieprzyjemnych uczuć, jeżeli nie identyfikujesz się z nimi. Nieprzyjemne uczucia znikną, myśli się wyszumią, a umysł pozostanie jasny.”
“Ale to nie zmieni mojego położenia.”
“Owszem zmieni. Możesz zawiadomić policję, rozwiesić kartki na osiedlu, popytać sąsiadów, ale użalanie się na coś, na co nie masz wpływu, szkodzi tylko tobie. Umiejętność zostawienia żalu za sobą, pogodzenia się z losem i parcia do przodu jest domeną ludzi wielkich. A ty właśnie poznałeś metodę, jak to zrobić.”
“A gdyby umarł mi ktoś bliski? Też miałbym zostawić żal za sobą i machnąć ręką?”
“Nie sugeruję, żebyś zignorował uczucia, ale żebyś przeżył je świadomie. W przypadku śmierci bliskiej osoby ból będzie tak samo ciężki, jak gdybyś identyfikował się z ego. Jednak szybciej wrócisz do życia i pogodzisz się z rzeczywistością, ponieważ nie zbudujesz kolejnej tożsamości cierpiącego z powodu utraty. OK. Myślę, że na dziś teorii ci wystarczy. Dopiszesz teraz instrukcję do swojego systemu, która ma za zadanie wyrobić nawyk nie ulegania schematycznym zachowaniom pod wpływem emocji. Czy po dzisiejszym wykładzie potrafisz ją sformułować?”
“Nie wiem. Zbyt dużo nowych koncepcji. Kiedy mówiłeś to wszystko, rozumiałem cię, ale teraz mam mętlik w głowie. Podoba mi się pomysł z obserwowaniem myśli i uczuć.”
“Dobry trop. Czy jest jakaś emocja, z którą masz problem? Na przykład szybko się irytujesz, lękasz czegoś?”
“Aktualnie nie mam dziewczyny, więc jestem spokojny”, śmieje się Marcin. “W pracy też idzie mi dużo lepiej, odkąd zacząłem traktować projekty jak procesy, a nie zadania do wykonania. Tak się jednak zastanawiam, że obok sporadycznych lęków egzystencjalnych jest chyba jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Przenika mnie jakby poczucie winy, że nie daję z siebie wszystkiego, że powinienem zrobić coś produktywnego, że kiedy oglądam serial w domu, to tracę czas - uciekam przed czymś. Nie potrafię skonkretyzować pragnienia, jakie stoi za tymi lękami. Może to tylko przyzwyczajenie do niepokoju, które zostało po wcześniejszej niechęci do pisania dokumentacji i regulaminów.”
“Świetnie. Popracujesz nad tym uczuciem. Kiedy się zorientujesz, że jesteś pod jego wpływem, skup się na odczuwaniu sygnałów płynących z ciała. Obserwuj jakie myśli mu towarzyszą, ale nie próbuj ich powstrzymywać, ani nie daj się wciągnąć w ich wir. Po prostu bądź i patrz, jak śpiewała Kora.”
“Poznam wtedy przyczynę niepokoju? Wydaje mi się, że wynika ona z obowiązującego w obecnej kulturze podejścia do życia, że najważniejsza jest praca, trzeba być użytecznym...”
“Przyczyna jest nieistotna. Kiedy zaczniesz świadomie przeżywać to uczucie, ono straci swoją moc. O obowiązującej kulturze chętnie porozmawiam na następnym spotkaniu, ale teraz ważniejsze jest, żebyś zbierał doświadczenia ze świadomego przeżywania emocji.”
“To jaką konkretnie instrukcję wpisać do systemu?”
“Na przykład: JEŻELI czuję, że opanowuje mnie emocja, której nie akceptuję, TO przestaję się z nią identyfikować i obserwuję co się dzieje we mnie.”
Marcin zapisuje instrukcję i jeszcze przez chwilę rozmawia z Zenkiem. Przy pożegnaniu podkreśla, że bardzo zależy mu na kolejnym spotkaniu.
“Powinno się udać. Nawet gdyby nie dane nam było się spotkać już nigdy więcej, przez jakiś czas będziesz słyszał moje podszepty w swojej głowie, gdy wyczuję, że wskazana jest interwencja. Nie bój się, rozpoznasz mnie”, mówi Zenek i znika.
Wielkie dzięki za te wpisy. Są naprawdę mocne.
OdpowiedzUsuńMam takie 'prywatne' porównanie: z szukaniem sensu w życiu jest tak, jakbyśmy pewnego dnia ocknęli się w korytarzu jakiegoś wielkiego gmachu, z mnóstwem rozgałęzień i korytarzy. Nikt nam nie powiedział dlaczego tu się znaleźliśmy ani gdzie mamy iść. Ale na ścianach są strzałki, jakieś tabliczki i wskazówki, dookoła nas ludzie pędzą, jedni w tym, inni w innym kierunku. Nie wiedząc dlaczego próbujemy znaleźć kierunek, zaczynamy iść za strzalkami, przyłączamy się do grup idących. Nie podejmując nigdy świadomej decyzji dlaczego tak robimy. I dlaczego tam mielibyśmy być szczęśliwsi niż tu.
Wydaje nam się, że robimy to, co jest celem naszego pojawienia się w tym gmachu.
A tymczasem może powinniśmy zatrzymać się i zobaczyć, że tu gdzie jesteśmy, odrzucając strzałki i wskazówki, ignorując biegnących ludzi, nasze życie ma tyle samo sensu co na końcu tej drogi, którą sobie wymyśliliśmy?
Mam pewne zastrzeżenia do formy. Wiem, że to świadomy wybór, ale temat zasługuje na poważniejsze potraktowanie.
Dobra metafora :) Mi się bardzo podoba jedna z bajek de Mello:
UsuńPewnego dnia dumny, wolny lew został złapany i umieszczony w ZOO. Za kratami spotkał inne lwy: apatyczne, bez ambicji i przyszłości. Jednak jeden z nich trzymał się na uboczu. Wolny lew podszedł do niego i pyta dlaczego nie jest wśród pozostałych. Lew pustelnik odpowiada:
- Gardzę nimi, interesuje ich tylko żeby się nażreć i wyspać, nawet nie próbują marzyć o wolności. Ich życie nie ma sensu.
- A co jest sensem życia według ciebie? - Pyta lew, który całe dotychczasowe życie spędził na wolności.
- Studiowanie natury ogrodzenia..
To nie jest głupie. Czyli np. 'ja' stresujący się tym, że w pracy wszystko nie wychodzi tak latwo i perfekcyjnie jak by chciało, to wcale nie autentyczne 'ja' który przeżywa zasadne problemy. Problemy, które potrafią zaprzątać głowę nawet podczas weekendu, albo odebrać radość, z rzeczy, które są źrodlem autentycznego szczęścia.
OdpowiedzUsuńTylko 'ja' które niepotrzebnie utożsamia się z 'obrazem siebie jako bezbłędnego profesjonalisty'. Stres pochodzi z tego, że ów 'bezbłędny profesjonalista' nie istnieje. Jest wytworem wyobraźni. A 'ja' przeżywa katusze, bo nie dorasta do tego wzorca.
Tymczasem powinno się dostrzec prawdziwego człowieka, ktory radzi sobie wystarczająco dobrze. I ucieszyć się z tego, celebrować to. Porzucić obraz kogoś radzącego sobie jeszcze lepiej. I nie czuć rozczarowania z powodu tego, że 'prawdziwe ja' tym kimś (jeszcze) nie jest (a mogłoby być).
Zrozumieć, że zapewne nikt nawet nie oczekuje i nie uzależnia docenienia tego 'ja, które jest' od stania się 'ja, którego tak naprawdę nie ma'. Że to 'ja' postawiło sobie taki złudny cel... Zamiast skupić się na tym czym naprawdę jest.