Rok temu w noc świętojańską pobiegliśmy w ramach TriCity Ultra nasze pierwsze 100 km na Hel. Wszystko co było pierwsze wspomina się z sentymentem. Już nigdy nie pobiegnę pierwszego maratonu, pierwszego ultra czy pierwszej setki. W sobotę rano ruszamy na Hel ponownie, tym razem z miejscowości Niebo i celujemy w nieco większy kilometraż (140). Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem zachód słońca przed najkrótszą nocą zobaczymy na plaży w Dębkach:
Nastawiam się na przygodę, radość biegania i pizzę. Trochę mi smutno, że zostawiam dzieciaki na cały weekend, w tygodniu postaram się, żeby przypomniały sobie tatusia. Tymczasem jednak odzywa się zew krwi, musimy dobrze się wyspać, bo następną noc spędzimy na nogach.
Aktualizacja z 21.06
Zmordowani, ale szczęśliwi:
Zwiedziliśmy kawał pięknych Kaszub: kurchany, jeziora, wzgórza i lasy. Obejrzeliśmy zachód słońca nad morzem, załapaliśmy się na każdy rodzaj pogody: upał, przyjemny chłodek, deszcz oraz zimną, zamgloną noc. Do 120-stego kilometra czuliśmy się świetnie, potem ból nóg, stawów, ścięgien i mięśni sprowadził kryzysy. Ale tym razem nie było odwrotu - po 145 kilometrach mogliśmy strzelić tę fotkę.
I jak poszło? :)
OdpowiedzUsuńco to za garmin na reku ? mozna prosic o symbol ?
OdpowiedzUsuń