Na temat QE i innych programów podtrzymywanie gospodarek krajów rozwiniętych urosło wiele teorii. Spróbuję przeprowadzić proste wnioskowanie (niestety jak to w życiu bywa nic nie jest proste, więc może to być daleko oderwane od rzeczywistości) :
1. Dopóki Amerykanie pożyczali, system się trzymał. Co roku kilka % new money zasilało gospodarkę (coś ok. 3% nowych dolarów co roku).
2. Amerykańskim bankom rosły bilanse i aktywa, jednak gotówka wędrowała do krajów produkujących (wysoki deficyt w obrotach spowodowany konsumpcyjnym stylem życia Amerykanów i skierowanej na usługi gospodarki). Producenci żeby podtrzymać system i podaż pieniądza, kupowali dług USA, ale mieli też spore nadwyżki dolarów.
3. Gdy bańka na nieruchomościach pęka sytuacja wygląda następująco:
- Amerykanie mają wielkie długi,
- banki mają gigantyczne niezdrowe bilanse,
- Chińczycy i s-ka mają cash.
Zachodzi zatem wielkie ryzyko, że:
- Amerykanie zbankrutują i stracą domy warte mniej niż kredyt,
- również amerykańskie banki zbankrutują, bo mają ujemne bilanse,
- "wszystko" wykupią Chińczycy.
4. Wprowadzamy TARP - skup śmieci z banków i QE, czyli skup obligacji państwowych:
- ratujemy tyłki Amerykanów, bo rząd ma nieograniczone zasoby pieniędzy na podtrzymanie firm, roboty publiczne, etc. Ludzie będą mogli spłacać kredyty
- ratujemy bilanse banków,
- Chińczykowi wytrącamy broń z ręki, bo jego rezerwy mają mniejsze proporcje, Amerykanin więcej oszczędza, produkcja wraca do USA, "nasi" mają kasę, wyceny przedsiębiorstw są znowu wysokie (nie da się ich wykupić za bezcen jak w dołku bessy).
5. Kiedy Fed przystopuje QE?
Scenariusz pozytywny (dla USA) :
- rozpoczyna się proces: produkcja wraca do USA, dolar wraca z EM do macierzy, zatrzymuje się destrukcja kredytu - kończy się systemowe ryzyko utraty aktywów - można kończyć stymulację.
Scenariusz negatywny: pomimo dodruku dolary wciąż wypływają do krajów produkujących, szukają schronienia w stabilniejszych państwach - Fed kontynuuje "eksperyment", a rząd szuka innego sposobu na przywrócenie gospodarczych podwalin mocarstwa. W zależności od skali problemu możliwe są wojny, stany wojenne, nowa waluta..
6. Co się stanie jeśli banki centralne krajów rozwiniętych anulują posiadane obligacje?
W przypadku pozytywnego scenariusza:
- skoro gospodarka zaskoczyła, słabeusze z EM nie mają z czym podskakiwać, prawdopodobnie martwią się teraz krwawymi przewrotami wewnętrznymi,
- wyceny aktywów są bardzo wysokie,
- mamy dużo nowych dolarów, ale stojący za nimi dług właśnie zniknął - rozpoczyna się presja na podnoszenie płac, inflacja i urealnienie cen aktywów.
W przypadku scenariusza negatywnego: anulowanie posiadanych obligacji nie ma sensu, jeśli wyemitowane pod nie dolary są w posiadaniu obcych rąk. Niezbędna kontynuacja niestandardowej polityki.
Witaj Dedek. Myślę, że USA nigdy nie zbankrutuje. Ich gospodarka funkcjonuje inaczej niż przewidują modele ekonomiczne. Dolar jest walutą międzynarodową. Wielokrotnie pisano już o niechybnym spadku jego wartości do poziomów niewyobrażalnie niskich. A kiedy pojawiają się jakiekolwiek zawirowania na świecie, to zawsze stanowi on "bezpieczną przystań". To prawda, że zadłużenie tego kraju jest kolosalne. Ale podam przykład Japonii i jej zadłużenie wynoszące aktualnie 245% PKB a mimo tego stopa zwrotu indeksu Nikkei 225 za ostatni rok wynosi 62%. Prawdą jest oczywiście, że japoński dług (w odróżnieniu od amerykańskiego) znajduje się w rękach obywateli tego kraju i porównanie jest do końca nie na miejscu. Jeśli chodzi o Chińczyków, to niestety nie mogą ono tak po prostu sprzedać amerykańskich obligacji z uwagi na niewątpliwe straty, jakie wynikłyby z takiej operacji. Słowem "trzymał kozak tatarzyna"... I dopóki dolar będzie "najważniejszą waluta świata", to nie sądzę żeby coś złego działo się z gospodarką USA. Parafrazując polskie przysłowie : "Amerykanin potrafi"... Oczywiście nie można wykluczyć i innych scenariuszy, aczkolwiek uważam, ze na chwilę obecną nie dzieje się tam nic takiego, żeby należało bić na alarm. Na koniec przypomnę gospodarkę Grecji. Okazuje się, że za kilka lat prawdopodobnie wróci ona na rynki finansowe. A mówiło się, że to bankrut. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGrecja w XIX wieku bankrutowała kilka razy, a potem jakoś wracała na rynki :) Polska w XX wieku również bankrutowała, ostatni raz w latach 80-tych, a teraz mamy się całkiem nieźle.
UsuńUSA nie zbankrutują dopóki są najsilniejszym imperium na Ziemi. Trzymają kluczowe szlaki handlowe w garści, mają za sojuszników najbardziej rozwinięte gospodarki na świecie - Europę i Japonię, która pomimo dotkliwej klęski w II Wojnie nie kwapi się do porzucenia sojuszu. Jakoś lepiej im "pod butem" Jankesów, niż w azjatyckim przymierzu z Chinami.
Nam też się poszczęściło, że choć leżymy na peryferiach, to jednak mieścimy się w strefie wpływów Stanów, a nie Rosji. Wiąże się to naturalnie z trybutem płaconym Imperium, ale to i tak nieporównalnie lepsze od prymitywnej kolonizacji sowieckiej, która drenowała kraj i sprymitywizowała naród.
Myślę, że realizuje się plan umiarkowanie pozytywny dla Stanów, czyli pośrednio dla całego świata Zachodu - produkcja wraca do gospodarek rozwiniętych. Niestety rozwarstwienie majątkowe i ubożenie mas jest faktem, co sprzyja ekstremizmom - secesyjnym i rasowym w USA, islamistycznym w Europie. Jeśli nie zacznie się podnosić sfera bezpieczeństwa i płace najniżej uposażonych, będzie to oznaczało klęskę programów typu QE, które de facto są transferem gigantycznych kapitałów do banków i korporacji (co widać w historycznie wysokich zyskach spółek z S&P500).
Co do Japonii - należy pamiętać, że ich dług w znacznej mierze jest równoważony inwestycjami zagranicznymi. Ten kraj od dziesiątek lat jest eksporterem netto, napływające przez ten okres nadwyżki musiał gdzieś upakować. Jak masz ogromny dług na 0.76%, a pożyczasz innym na 4%, to i tak wyjdziesz na swoje. Trzeba pamiętać, że wysoki dług jest ceną 20-letniego spadku demograficznego, który w końcu się ustabilizuje.