Zacząłem czytać książkę Cejrowskiego "Gringo wśród dzikich plemion". Wcześniej wchłonąłem "Rio Anaconda" i tak mi się podobała, że musiałem odczekać kilka miesięcy, żeby zabrać się za kolejną odsłonę przygód naszego podróżnika.
W TV pan Wojtek słynie z ciętego języka, bywa chamski, bezczelny, zdarza mu się ględzić i zaprzeczać samemu sobie (jak to facet, zawsze ma rację, nawet jak udawadnia coś innego, niż twierdził wcześniej). W powieści obcujemy z zupełnie innym człowiekiem, pełnym pokory, szacunku i autoironii.
"Rio Anaconda" (napisana później, ale przeczytałem ją wcześniej) zawiera nieprawdopodobne metafizyczne opisy, które przeciętny racjonalny czytelnik może uznać za fantazje autora. Nie wiem na ile teksty są autentycznymi informacjami, a na ile interpretacją (Cejrowski przetłumaczył znakowo-myślowy kontakt z szamanem na język książki). Jak się przeczytało trochę żywotów świętych, wywiadów z egzorcystami, wschodnich mistrzów Chi qung itp. można poprzez wyszukiwanie podobieństw zobaczyć to, co chce się widzieć. Ja autorowi wierzę, choć nie byłem tam, nie widziałem skrawka tego co on, cudów nie przeżyłem (a może i były, ale potem je zracjonalizowałem).
Wracając do "Gringo...", która na razie (jakieś 2/3 książki) jest zdecydowanie podróżnicza, spodobał mi się opis rozmowy z indianinem, który całe dnie spędzał w hamaku. Filozofia życia tego człowieka sprowadza się do bycia, bez zawracania sobie głowy myśleniem, pracą ani tym bardziej czymś tak abstrakcyjnym jak planowanie.
Poznawanie innej kultury zmienia nas tak szybko, że tego nie zauważamy. Rok czy dwa temu przeczytałem "Przebudzenie" de Mello. Najpierw nie zgadzałem się z wieloma tezami, potem zauważyłem, że już nimi myślę. Tak skonstruowany jest chyba człowiek, że jak poznaje myśl bliższą prawdy, niepostrzeżenie uznaje ją za swoją.
Wiele starych lęków zostało we mnie, wiele złych nawyków tkwi w umyśle, nie wiem czy kiedykolwiek zaakceptuję ich obecność, by przestały zatruwać życie. Wiem, że w te wakacje kupuję hamak, idę gdzieś w Kaszuby i przez pare dni przemierzam pola, lasy i wyleguję się w hamaku, nie myśląc o niczym.
Żeby nie brzmiało za słodko, zrobię mały test postanowień noworocznych:
1. Sprzedaż linków przez stronę. Jeszcze tego nie ma! Czemu? Rozmawiam z inną firmą w sprawie stworzenia wspólnego sklepu i jak widać nie wierzymy w projekt za bardzo.
2. Artykuły. Napisałem jeden i na razie źródło wyschło. Ale miło było.
3. Książeczki. Na razie nie ma czasu.
4. Sprzedaż płyt CD z grami. Trochę zaczęliśmy do szkół, ale nie ma kto się tym zająć.
Ostatnio rozsyłam po świecie oferty, trochę rozmów zaczętych, na konkrety przyjdzie poczekać. Wykańczająca robota, marzę o pracy nad nową grą. Niestety, najpierw trzeba mieć finansowanie.
Giełda. Po ostatnich wzrostach wreszcie na +. Miałbym już całkiem niezły urobek, gdyby nie sprzedaż Lotosa po 8.26 . Jak widać wychodzi ze mnie myślenie zachodnie, zero indiańskiego poczucia rzeczywistości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.
Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.
Podtwórca