https://podtworca.blogspot.com/2017/12/podsumowanie-sezonu-ultra-2017-cz-1.html
Maraton Puszczy Bydgoskiej (66km)
Czyli najlepsza impreza biegowa 2017. Pochodzę z Bydgoszczy i jestem z tego dumny! Pierwsze skojarzenie jakie mam z moim rodzinnym miastem, to wąsaty Kujawiak namalowany na ścianie Browaru Bydgoskiego, obok którego jeździliśmy za komuny i pierwszych lat demokracji na działkę:
Przez kolejne lata mijaliśmy browar z Pawłem, w drodze do taniej książki w centrum miasta oraz by zobaczyć nowe komiksy w Empiku. A potem Kejdżeja przejął Żywiec i zniszczył 150-letnią tradycję warzenia piwa w Bydgoszczy. Zamknęli produkcję, teren sprzedali deweloperowi, który wyburzył budynki. Nienawidzę ich za to i nigdy nie kupię piwa żywiec ani innych produkowanych przez tę grupę.
Przed wakacjami, nim Tomek obraził się na bieganie, zdążył namówić mnie na 2 imprezy biegowe: Maraton Puszczy Bydgoskiej oraz "naszą" ultra-Łemkowynę (naszą, ponieważ biegliśmy pierwszą edycję, po której staliśmy się oficjalnymi ultrasami i drugą, na której ukończyliśmy 150-km bieg zaliczany do najtrudniejszych w Polsce). Do bydgoskiej imprezy nie byłem entuzjastycznie nastawiony: mam płacić za bieganie po lesie, do którego przez kilkanaście lat jeździliśmy z rodzicami na grzyby? Przecież tam nic ciekawego nie ma. Sosny i mech.
Do biegu zaczęliśmy przygotowywać się na poważnie dopiero miesiąc przed startem, czyli we wrześniu. Nie stawiamy już sobie celów, biegowo się spełniliśmy, liczy się przede wszystkim dobra zabawa i wspólnie spędzony czas. Gdańsk i okolice naszego osiedla obfitują w piękne przyrodniczo tereny, lasy, rzeczki, jeziora, pagórki.
Niestety Tomek przeżywał w tym czasie spadek formy i motywacji. Do Bydgoszczy jechał tylko dlatego, że się zapisał i opłacił start. Może liczył też na jakieś magiczne przestawienie wajchy, które jednak nie nastąpiło. Rok wcześniej zdeklasował Michała i mnie na Sudeckiej Setce, w 2017 musiał zejść z trasy już po maratonie. Miesiąc później doczłapał pod koniec stawki 55km Chudego Wawrzyńca (Beskid Żywiecki).
Ja również mało trenowałem, albo raczej mało biegałem, ponieważ kosztem regularnych wybiegów grałem sporo w ping ponga. Do Bydgoszczy pojechaliśmy jak stare wiarusy, bez większych oczekiwań i z refleksją czy nie było lepszych sposobów spędzenia tej niedzieli, np. zabrać gdzieś dzieciaki czy zwyczajnie się wyspać. Na miejscu było zimno i.. jakoś tak zielono. W gdańskich okolicach dominują lasy liściaste, które blokują światło słoneczne a spadające jesienią liście tworzą szaroburą ściółkę.
Puszczę Bydgoską tworzą iglaki, pod którymi rozpościerają się wielkie połacie mchów, krzewów jagodowych i innych zielonych porostów. Wróciły do mnie znajome zapachy lasu, kojarzące się z grzybami. No i strome pagórki, które wcześniej wyparłem z pamięci. Cała trasa była nimi usiana!
Maraton Puszczy Bydgoskiej to świeża impreza i czuło się na niej neoficką radość ze zrobienia czegoś wielkiego. Mnóstwo życzliwości i uśmiechniętych wolontariuszy. Przypomnieliśmy sobie z Tomkiem pierwsze starty, gdy wszystko było takie nowe i fascynujące.
Pełna relacja Tomka:
http://runaroundthelake.blogspot.com/2017/10/dwa-bakajace-sie-osie-czyli-relacja-z.html
Łemkowyna Ultra Trail 70km
Nasza trzecia łemkowyna miała być powrotem do korzeni. Wspólny wyjazd ex-TriCity Ultra (Michał, Tomek i ja) + Grzesiek, który dołączył na wolne miejsce. I niby wszystko było jak dawniej - wesoło w samochodzie, piwo w Chyrowa Ski:
Piwkowanie w pokoju, poranny start:
piękna trasa, kolejne piwkowanie w pokoju i znowu 10 godzin w aucie:
Gdyby nie depresja gangstera, czyli pogłębiające się zniechęcenie Tomka do biegania. Zabrakło mu kilku minut do limitu na ostatnim punkcie pomiarowym i zszedł z trasy kilkanaście kilometrów przed metą. 3 lata wcześniej ukończyliśmy bieg w komplecie, i podczas gdy ja ze Stasiem dość szybko poszliśmy spać, Tomek z Michałem do 3 w nocy okupowali bar opijając wiekopomny wyczyn. Tym razem fiesty nie było, po kilku głębszych towarzystwo rozeszło się do łóżek.
Relacja Tomka:
http://runaroundthelake.blogspot.com/2017/10/emkowyna-ultra-trail-70-fin-de-siecle.html
Maraton Sentymentalny
Poświęciłem mu odrębny wpis:
https://podtworca.blogspot.com/2017/11/maraton-sentymentalny.html
Maraton 3 Mola
Ostatni maraton w sezonie 2017, podobnie jak Maraton Sentymentalny przebiegłem sam. Wziąłem wolny piątek, machnąłem plan trasy, pyknąłem fotkę dla chłopaków na starcie:
i ruszyłem ku przygodzie. Postanowiłem odwiedzić 3 trójmiejskie mola, w Gdyni-Orłowo, Sopocie i Gdańsku-Brzeźnie. Pod koniec roku forma mi zazwyczaj zwyżkuje, więc było dość szybkie tempo, czas na przemyślenia, delektowanie się widokami i szumem morza.
Klif w Orłowie |
Molo w Orłowie |
Sopockie molo |
Skromne molo w Brzeźnie |
Podsumowanie
2017 był rokiem biegowo spokojnym. We wcześniejszych latach napinaliśmy sprężynę, szukaliśmy nowych wyzwań, dystansów i miejsc do zwiedzenia. W końcu przyszło odbicie, które różnie nas potraktowało. Tomek zaliczył doła, z którego teraz wychodzi i zapewne znowu nas zaskoczy, bo tym razem postanowił przeprogramować swoje nawyki. Ja biegałem mniej niż we wcześniejszych latach i ostatecznie nie zrealizowałem planu 1 ultra/lub maratonu w miesiącu, bo wyszło ich razem 10 (7 maratonów i 3 ultra). Nie żałuję, bieganie ma być częścią życia, a nie celem, ten plan to tylko taka mapa. Spadek formy nie dotknął Michała, który zbliżył się do rekordowego 2015, przebiegł ponad 3200 km i szykuje się do startu w biegu na 240 km. A ja mu trochę zaczynam tego zazdrościć i kalkulować..
Czy ja o czymś nie wiem? Michał biegnie 240 km w tym roku?! Trzeba mieć prawdziwą odwagę, aby stanąć na starcie tego biegu.
OdpowiedzUsuńPodobno ma opisać przygotowania na swoim blogu.
Usuń