Strony

sobota, 22 lipca 2017

Czy to już bessa?

2016 był dla mojego portfela trudnym rokiem. Kupowałem mnóstwo przecenionych spółek ze świetnymi fundamentami, ale mało kto był nimi zainteresowany i kursy dalej się osuwały lub trwały w męczących konsolidacjach. Nawet dywidendy, czasem z dwucyfrowym procentem, mało kogo kusiły. Kapitał wybierał spółki rosnące, obiecujące jeszcze lepsze wyniki pomimo wysokiego współczynnika ceny do wartości księgowej.

Teraz sytuacja się odwróciła. Szeroki rynek się osuwa, liderzy utknęli w konsolidacjach, a spółki z mojego portfela zaliczają co rusz odpały. Największą niespodziankę sprawił mi LUG, którego po latach trzymania zacząłem nazywać zŁUGiem. Wykres mówi sam za siebie:


Pierwszy pakiet kupiłem 5 lat temu, później dałem się złapać na kilka wybić po świetnych wynikach, ale kurs zawsze wracał w okolice dna. Rok temu po kolejnym spadku byłem tak wkurzony, że myślałem już o wywaleniu tych akcji, ale fundamentalnie nie miałem się do czego przyczepić, więc w końcu uśredniłem.

Wystarczy jedna taka perła na kilkadziesiąt spółek, by portfel mozolnie pokonywał szczyty. Pod warunkiem jednak, że nie jesteśmy w bessie. W ciągu 9 lat na GPW przeżyłem kilka fal wyprzedaży i wiem, że lepiej nie siedzieć wtedy na akcjach. W trakcie paniki wszystko leci na pysk, szczególnie małe spółki, które bez oporu oddają połowę wartości w ciągu tygodnia. Dlatego jestem wyczulony, by nie dać się złapać na bessę, nawet jeśli przyjmuje ona płaską formę, jak w latach 2004-2005 lub 2014-2015, ponieważ nie znam z góry rozmiarów spadków. Z drugiej strony nie chcę sprzedać akcji zbyt wcześnie, bo miałem już kilka razy akcje, które urosły 10-20 krotnie (tak, tak, miało się Monnari po 1zł i to tuż przed odpałem), a ja zadowoliłem się zarobkiem na pozycji 50-100%.

Obecna hossa, jeśli liczyć start od dołka ze stycznia 2016 roku, jest już dojrzała. Sytuacja przypomina mi okres sprzed 7 lat, czyli lato 2010. Wtedy też polski rynek był wymęczony przedłużającą się korektą, a do rajdu ruszyły energetyczne muły. W optymistycznej wersji dawałoby to nam jeszcze ok. pół roku wzrostów na wyselekcjonowanych akcjach i branżach.

Przeanalizujmy kilka wykresów.

Najgorzej sprawuje się stooqowy indeks nieważony wszystkich spółek:

Styczeń i luty bieżącego roku przypomniały nam stare dobre czasy, gdy rosło wszystko, a największe gnioty robiły 100% w kilka dni. Miałem nadzieję, że po krótkiej korekcie rynek szybko wróci do wzrostów i wyrysuje z 5 kolejnych wzrostowych świeczek miesięcznych, jak to wielokrotnie wcześniej bywało:


Niestety 'easy money has been made' i musiałem zadowolić się poleganiem na dość dużej pozycji zbudowanej ze spółek WIG20, ponieważ te dalej rosły, gdy reszta rynku utknęła w korekcie:


'Timing is everything', a timing mówi nam, że po 16 miesiącach od dołka cyklicznej bessy, kolejny rynek niedźwiedzia uderzał dopiero kilka miesięcy później. Uważny czytelnik zauważy, że dołki nie są idealnie wyznaczone, np. w 2011 WIG był niżej niż w 2012, a mimo to start hossy wyznaczyłem w 2012, podczas gdy w 2016 za dołek przyjąłem styczeń, mimo że wtórny dołek pojawił się po czerwcowym referendum w sprawie Brexitu. Przyjmuję taki zapis na podstawie analiz, których nie będę teraz przytaczał, ale wierzcie mi na słowo, pojawiały się w trakcie ostatnich 6 lat ;)

Roboczo zakładam, że kolejnej fali hossy spod znaku 'wszystko rośnie' już nie będzie. Jeśli się pojawi, to będę mile zaskoczony, ale wolę poczynić plany na gorsze scenariusze. Zerknijmy na fundamenty:

Cena do wartości księgowej: wysoko w stosunku do lat 2012-2016, neutralnie do pozostałych.

P/E:


Cena do zysku jest na atrakcyjnych poziomach w stosunku do ostatnich 4 lat i neutralna względem lat wcześniejszych. Dobry wynik w środowisku niskich stóp procentowych i niskiej inflacji.

div yield:


Dywidendy wciąż są atrakcyjne, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę kiepskie odsetki z obligacji i marginalne zyski z lokat.

Na koniec zajrzyjmy co wskaże nam dawno nie prezentowany analizer, gdy podrzucimy mu 100 ostatnich sesji z SWIG80:




Cisza przed burzą? Dwa razy przedłużająca się korekta przy bardzo niskiej zmienności zakończyła się wybiciem w górę, a raz kontynuacją spadków i krachem.

Konkludując:
Za kontynuacją hossy przemawiają:
- wciąż atrakcyjne wyceny akcji,
- timing,
- niski sentyment, niewielki udział inwestorów indywidualnych na rynku;
za bessą przemawia sytuacja techniczna na szerokim rynku. Ja jeszcze trzymam akcje, niektóre redukuję gdy zbyt mocno i zbyt szybko rosną, inne podbieram po spadkach zakładając, że to korekta w hossie.

6 komentarzy:

  1. Jaki sektor warto akumulować ewentualnie gdzie widisz potencjał na wzrosty?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Chyba już myślę o szukaniu dogodnego momentu do skracania pozycji przed cykliczną bessą.

      Usuń
  2. ja trzymam jeszcze eneregetykę i cdr ale też powoli robię się nerwowy.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dedek, a czy rozważasz w ogóle zakup np. AssecoPoland jako korzystnej lokaty kapitału na przetrwanie spodziewanej bessy, ew. po jakiej cenie? Wydaje mi się, że w tej kwestii ACP jest lepszą spółką niż wymieniany tu przez Ciebie często Orange.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak krachnie, to czemu nie. Na razie na siłę nic nie kupuję, bo rynek jest słaby i nie ma komu pchać wyżej. Skoro woli spadać, to po co się spieszyć z zakupami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli mamy dołek.Czas hosse rozpocząć.

    OdpowiedzUsuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca