Strony

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Droga jest celem cz. 1

Zgodnie z zapowiedzią dziś pierwsza część ebooka 'Droga jest celem'.

Marcin.
Ostrożnie stąpa po kuchni, by nie wdepnąć w truskawkę, którą wczoraj nie trafił do śmietnika. Zręcznie wymija stertę kartonów i doszczętnie przykryty talerzami z zaschniętymi resztkami jedzenia stół. Ze zgrozą zerka na wieżę ustawioną z brudnych naczyń w zlewie - jeśli konstrukcja straci równowagę, istnieje ryzyko, że któreś spadnie na podłogę i przejście do lodówki zamieni się w tor przeszkód. Wreszcie udaje się osiągnąć cel; przepychając worki ze śmieciami otwiera lodówkę i wśród kilku słoików z resztkami organicznymi znajduje keczup. Ale to dopiero połowa sukcesu: trzeba jeszcze zdobyć czystą łyżeczkę, tymczasem w szufladzie na sztućce leży tylko wycior do czyszczenia butelek (nigdy go nie użył).

Pozostałe szuflady albo są puste (ich zawartość wala się w zlewie, na blacie, stole i częściowo podłodze), albo nie dają się otworzyć (zostały zbyt szczelnie czymś wypchane, z pewnością nie łyżeczkami). Zerka na szafkę nad chlebakiem, tam coś chyba było, zaraz jednak przypomina sobie, że ostatnio ledwo docisnął drzwiczki po tym jak wysypały mu się na głowę płatki. Jest już lekko poirytowany, gdy niespodziewanie ratunek nadchodzi z parapetu - między doniczkami i workiem z zielonymi bułkami dostrzega łyżeczkę, którą rano zamieszał kawę. Rozpromieniony wraca do pokoju, otwiera karton z pizzą, rozsmarowuje keczup (pusty słoik z łyżeczką odstawia na parapet) i wraca do przerwanego serialu. "Muszę w końcu sprzątnąć kuchnię" przechodzi mu przez myśl, ale nagły zalew hormonów stresowych przypomina mu, że dziś nie ma na to absolutnie szans. Ukojenie przychodzi z kolejną myślą: "zajmę się tym w weekend, w tygodniu mam za dużo pracy". Ten prosty lek działa od tylu lat, że nie pamięta czy kiedyś było inaczej.

Kasia.
Ciężko sapie pokonując ostatni osiemdziesiąty drugi schodek do mieszkania. Jest wściekła na administratora za nieczynną od rana windę, na kasjerkę z marketu (skończyły się ulubione odstresowujące batoniki) i producenta spodni (strzelił guzik kiedy próbowała złapać oddech). Przez te cholerne schody spociła się i na pewno śmierdzi (brrr okropne słowo). Gdyby tylko była chuda wszystko byłoby inaczej, lepiej. Problemy chudsze, spodnie luźniejsze. Zamiast siedzieć w domu spacerowałaby po parku i odwzajemniała uśmiechy atrakcyjnym mężczyznom.

Kasia nie jest gruba, ma nadwagę, która jeszcze dwa lata temu spokojnie mieściła się w kategorii "lekka". Rok temu obejrzała program ze znaną instruktorką fitness i rzuciła się w wir ćwiczeń. Widoczne już po dwóch tygodniach efekty uskrzydlały ją, więc podkręciła czas i intensywność treningów. Ale w trzecim tygodniu waga się zatrzymała. W czwartym nadal nie chudła, a nieprzyzwyczajony do tak intensywnego wysiłku organizm przenikały nieprzyjemne stany zmęczenia i rozdrażnienia. Nastrój się obniżał, filmiki motywacyjne działały tylko przez chwilę, zaczęła się zmuszać do treningów. Równo miesiąc po wejściu na nową ścieżkę życia poddała się i uznała, że nigdy nie osiągnie wymarzonej sylwetki.

Kasia i Marcin nie są leniami, nie są też słabi ani mało ambitni. On jest wziętym projektantem systemów informatycznych i organizatorem zawodów rowerowych, ona wnikliwą księgową w korporacji. Choć w dziedzinach wymagających wysokich kwalifikacji odnoszą sukcesy, niektóre proste codzienne czynności zdają się ich przerastać. Próbowali się przymuszać: Marcin kilka razy wysprzątał mieszkanie przed imprezkami dla znajomych i wierzył, że to przełom; Kasia schudła 8 kilogramów przed weselem koleżanki, wcisnęła się w ładną sukienkę i do północy nie zjadła kęsa ciasta (złamała się dopiero gdy podano tort). W ciągu tygodnia wróciły jednak stare nawyki i ponieśli porażkę.

Dlaczego im się nie udaje? Marcin wszystkie pokłady siły woli zużywa na codzienne aktywności: przez 8 godzin kontroluje tysiące wirtualnych obiektów i zależności między nimi. Później chwilę relaksuje się przy kawie i zaczyna dzwonić do kolegów, samorządowców, sponsorów, by ustalić terminy zawodów. Wracając do domu analizuje problemy programistyczne i organizacyjne. Próba zmuszenia się do sprzątania, które jest dla niego zajęciem nudniejszym od telenowel, nie dość że nie zdaje egzaminu, to jeszcze wzbudza poczucie winy, że nie potrafi się zebrać za tak prostą rzecz.

Kasi nie brakuje siły woli po przyjściu z pracy, ale zużywa ją na to, czego brakuje akurat Marcinowi: sprzątanie, gotowanie. Może też przysiąść do francuskiego lub sumiennie przećwiczyć zadania z kursu dekupażu, jednak gdy tylko pomyśli o ćwiczeniach fizycznych, oblewa ją fala niechęci, braku wiary i złości. Jedynie batoniki i nadziewane czekoladki są w stanie chwilowo ukoić ten ból, ale za te krótkie chwile słodkiej ekstazy płaci później moralnym kacem i obniżonym nastrojem (nie wspominając o postępujących konsekwencjach zdrowotnych).

Ich los się odmieni: spotkają duszka Zenka, który za życia przetrawił większość problemów i znalazł dla nich proste rozwiązania. Proste zazwyczaj nie znaczy łatwe, jak łatwe nie jest jedzenie owoców zamiast słodyczy, choć to takie proste. Ale Zenek oprócz tego, że dużo czytał, większość z tego co wydawało mu się mądre, stosował na sobie oraz szukał potwierdzenia w źródłach naukowych. Dzięki temu dotarł do metod prostych i względnie łatwych do wprowadzenia w życie. Łatwość tych metod opiera się na zrozumieniu potęgi czasu oraz uświadomieniu sobie, że cele życiowe to nie punkty na osi czasu, ale procesy. Wyobraźmy sobie Zenka jako przerośniętego białego motylka z ludzką głową lub aniołka, jakiego często spotykamy w starych bajkach Disneya. Siedzi na ramieniu bohatera kuszonego przez diabełka i przemawia mu do rozsądku.

4 komentarze:

  1. Gratulacje za 'duszka Zenka' - meega trafne imię, połączenie tego o czym będziesz pisał i jednocześnie nadanie mu jakiś polskich cech. Choć jakoś nie wyobraziłem go sobie jako motylka. Przez to imię wyobraziłem sobie raczej stylistykę Jakuba Wędrowycza :)

    Zaskoczyło mnie, że Marcin ma doniczki na parapecie. Pewno kupił kiedyś bazylię i zapomniał podlewać. No i zostały.

    Powodzenia,
    Michał


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kaktus z Biedronki za 5 zeta - przeżyje nawet pół roku, jak o nim zapomnisz ;)

      Usuń
  2. Polecam w tym temacie dobrą książkę: "Siła nawyku" Charles Duhigg.

    Pisze w niej o tym, że każdy nawyk zbudowany jest tak samo:
    wskazówka>nawyk[nałóg]>nagroda
    Niby banalne, ale opisuje to w formie bardzo kompletnej i spójnej teorii.
    Ciekawe informacje, m.in.:
    - wyrobionego nawyku nie można 'wyplenić' (oryginalne stwierdzenie, prawda?), można jedynie podmienić środkową część powyższego schematu, czyli nawyk w odpowiedzi na tę samą wskazówkę aby osiągnąć tę samą nagrodę
    - nawyk/nałóg staje się szczególnie trwały gdy przyjemność będąca nagrodą pojawia się w mózgu 'a konto', na samo pojawienie się wskazówki. Jeśli próbujemy sobie odmówić nawykowego zachowania, mózg szczególnie bezwzględnie walczy, żebyśmy nie pozbawiali go nagrody, którą już zaczął odczuwać
    - nawet jeśli uporaliśmy się z jakimś nałogiem, w warunkach silnego stresu, mózg wraca do pierwotnego najgłębiej wrytego schematu

    Druga część książki traktuje o nawykach w instytucjach. Ryba psuje się od głowy. Jeśli nawyk wiodący całej instytucji jest zły lub nikt o tym nie myślał, cała instytucja wali się pod własnym ciężarem. To wyjaśnia dlaczego wiele korporacji 'zjada własny ogon'. Opierają się na naczelnej wartości, która nie prowadzi do sukcesu i stają się piekłem dla pracujących w nich ludzi.
    Pewnie to samo można odnieść szerzej, np. do narodów.

    boff

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź. Pierwszy raz zetknąłem się z modelem, który opisałeś (aktywator-działanie-nagroda) chyba w filmikach Rozwojowca i na blogu Jamesa Cleara, na który trafiłem z TraderFeed (blog psychologa zajmującego się tradingiem).

      Ale nie spotkałem się jeszcze z opisem nawyków z nagrodą 'a konto' - to może być bardzo istotny czynnik.

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca