Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

Kupić w dołku i...?

Wydarzenia z początków mojej przygody z giełdą ustawiły na lata moje podejście do giełdy. Gdy w listopadzie 2008 roku zacząłem kupować akcje, które w 1-2 dni rosły po 20%, wydawało mi się, że zarabianie na giełdzie jest proste. Kupić jak mocno spadło (najpierw się upewnić, że spółka ma fundamenty, w ten sposób do portfela trafiały takie perły jak Agora, Duda, IDM, Mostostal Export :D ). Otrzeźwienie przyszło w styczniu-lutym 2009 roku, gdy perełki z mojego portfela potraciły 30-50% pomimo wcześniejszych przecen o 70-80%, ale i tak V-hossa z 2009 roku wybaczyła wszystko. Już wtedy, choć byłem kompletnie zielony, przeczuwałem, że niektóre spółki nie spadają z powodu wewnętrznych problemów, tylko są wyprzedawane przez wychodzące fundusze.

Taką spółką była Ambra, przeceniona z 20zł na 1.17 (na stooq historyczne wartości są skorygowane o dywidendy), którą wyzbierałem średnio po 1.55 i planowałem trzymać do 10zł. Nic z tego nie wyszło, bo szybko wyprzedałem pakiet, a potem jeszcze kilka razy wracałem za mniejsze kwoty i oddawałem wyżej żałując, że gdybym nic nie robił, to bym 10-razy więcej zarobił:


Przyczyną zdołowania kursu było wychodzenie funduszu Trigon. Gdy tylko fund się wysypał, kurs wystrzelił w kierunku wartości księgowej. W późniejszych latach spółka wypłaciła więcej w dywidendach, niż zapłaciłem za akcję.

Znacznie gorzej poszło na Lotosie, którego miałem ze średnią 16zł, a sprzedałem z 50% stratą po 8 2 dni przed dołkiem:


2009 rok był bonanzą dla tych, którzy wiedzieli jak trzymać zyski. Przygotowując się na kolejną hossę postanowiłem nie popełnić wcześniejszych błędów i trzymać zyski. Jednak jak wiadomo inwestorzy jak generałowie, są przygotowani do ostatniej wojny, dlatego przegrywają nowe. Hossa rozpoczęta w połowie 2012 roku pokiereszowała mnie tak mocno, że gdy przyszły prawdziwe wzrosty w 2013 roku zacząłem zbyt szybko ucinać zyski. Przyczyną była ta inwestycja:


Udało mi się zakupić pakiety blisko dna i szybko zarobić ponad 30%. Jednak pomny doświadczeń z 2009 roku nie chciałem zadowolić się byle zyskiem - liczyłem na min. 80% zysku przy pierwszym zniesieniu fibo. Jak widać spółka zrobiła psikusa i nigdy póki co nie wróciła w tamte rejony, a ja wymęczony nieustannym zbijaniem każdego wybicia pożegnałem się rok później z Tesgasem ze stratą, bo redukowałem się zawsze w dołku..

Podobnie było z Agorą: najpierw szybki zysk od dołka, by potem wpaść w stratę, którą jednak tym razem wykorzystałem do powiększenia pakietu, ale i tak zniechęcony zachowaniem spółki oddałem ją z niewielkim zyskiem:


Choć w 2012 kupiłem sporo akcji w okolicach dołków, musiałem czekać prawie rok, żeby zaczęły zarabiać. W tym czasie ich kursy bujały się od -30 do +40%, a moja cierpliwość i długoterminowe plany wyczerpywały się. Przybliżmy sytuację na wykresie:


Hossie na WIG20 towarzyszyła bessa na Całym rynku (głównie przez Newconnect, bo małe spółki z WIG szły w bok). Choć rozpoczynałem rok 2013 w byczym nastroju, moja wiara w sens trzymania zysku była już zachwiana przez ciągłe wahania na Colianie, Agorze i Tesgasie. Przez to sknociłem najlepsze pozycje jakie zająłem w życiu. Pierwszą było Monnari, które tak mi się podobało fundamentalnie i technicznie, że zaczynałem wietrzyć jakieś przekręty w księgach, bo przecież nie taka spółka nie może kosztować 1zł:


Przekrętu nie było, gruby wyzbierał akcje i rozpoczął wielkie pompowanie, które skończy się wielką dystrybucją. Choć zarobiłem łącznie 100% na Monnari, to inwestycja okazała się porażką wziąwszy pod uwagę, że kurs oscylował niedawno blisko 15zł - 1500%, tyle można było wyciągnąć. Drugą wtopą była ATG, również kupiona w idealnym momencie - koniec akumulacji, wybicie na wysokim obrocie:


Zamiast 400% zainkasowałem 40% zysku. Gdzie popełniłem błąd? Pomijając dewastujące doświadczenia z 2012, moim głównym błędem było przeświadczenie, że akcje rosną bezpiecznie do wartości godziwej, czyli gdzieś w okolice wartości księgowej, a potem jest już tylko ryzykowna spekulacja. Skoro Monnari było handlowane za 1zł, a wartość księgowa wynosiła bodajże 3.4zł, to stosunek zysku do ryzyka wyglądał bardzo atrakcyjnie. W okolicy 2.36 wyznaczyłem poziom redukcji (na wypadek gdyby kurs wywinął numer podobny do Tesgasa czy Agory), a resztę miałem sprzedać po 3.4.

Tymczasem to założenie było kompletnie oderwane od rzeczywistości - wartość księgowa nie ma większego znaczenia przy wzrostach. Nawet zyski nie są najważniejsze. Najważniejsze jest czy akcje spółki przechodzą w silne ręce, bo tylko duży, większościowy udziałowiec będzie pchał kurs do góry wbrew wszelkim wyliczeniom i logice. I tutaj, gdy już fundamenty mówią nam, że jest bezpiecznie, a komunikaty potwierdzają wchodzenie funduszy, najważniejsza jest Analiza Techniczna. Jest trend wzrostowy, wybicia zgodne z trendem, wsparcia. Wtedy się zarabia.

Czy odrobiłem lekcje z dwóch poprzednich rynków byka? Jaki kształt na wykresie przybierze kolejna hossa? Na razie kupiłem trochę walorów, które obserwowałem przez rok. Na przykładzie dwóch spółek: jedna już sprzedana, bo kompletnie nie potrafię określić tu fundamentów i obawiałem się powtórki z Tesgasa/Agory:


druga kupiona z założeniem, że będę dobierał na korektach i trzymał dopóki nowe dołki będą powyżej poprzednich:



Cechą wspólną wszystkich spółek, które pojawiły się w tym wpisie była niska wartość księgowa w momencie zakupu, ale broniona realnymi przychodami z działalności podstawowej. Taka jest moja taktyka - długo czekać na optymalny moment, kupić perełkę w dołku i... No właśnie - za tym "i" są różne drogi. Czasem chwycisz 100% zysku i wściekasz się, że mogłeś polować na 1000%, a czasami zamieniasz te 100% w stratę i wkurzasz się na swoją pazerność.

Podskórnie czuję, że 2015 jest rokiem akumulacji na GPW. Może będzie jakiś szybki pogrom - podwójne dno pasowałoby po V-hossie 2009 i długiej akumulacji z 2012, ale to co było tanie i zarabia raczej mocno nie spadnie. Fundusze napompowały to co ciągnęło indeksy, jakieś LPP, CCC, Azoty. Nie patrzę na takie spółki, bo są drogie - nawet jeśli kontynuują trendy wzrostowe; nie kupiłem ich w dołku, więc teraz nie ryzykuję, że przy C/WK w okolicy 7 fundy podbijają na kolejny szczebel, bo mogą zrobić pułapkę jak w wrześniu 2014 na LPP.

9 komentarzy:

  1. Jak widać OPF przeszedł bez korekty opór połowy krachowej świecy i pędzi dalej. Dla przeciwwagi Projprzem mógłby runąć teraz na 6zł, żeby skasować zysk :) (i umożliwić powiększenie pakietu).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaiste, OPF ładnie poszedł. Kupiłem wczoraj mały pakiecik. PJP tez trochę mam. Pozdrawiam i Życzę Dużych Zysków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie wchodzimy w najgorszą fazę, czyli korektę znosząca cały zysk. Mam np. taki Procad od 1.1 i na 1.5 jest pierwsze fibo ze szczytu z 2009. Patrząc na dotychczasowe zachowanie spółki szybki spadek na 1.1 nie byłby niczym szczególnym - przez ostatnie kilka lat znosili każdy wzrost. Teraz nawet jeśli trend się zmienił na wzrostowy, mogą szybko przetestować okolice 1zł i wrócić do wzrostów. Zazwyczaj takie spadki wyrzucały mnie ze spółek.

      Usuń
  3. Nie celuje w dołki w swoim inwestowaniu, tylko kupuje mały pakiecik i jeśli spółka rośnie to dorzucam do worka kolejne pakieciki:) Dla dobrze zdywersyfikowanego portfela spadek jednej spółki nawet o 50% to nie tragedia. Nie mam spólki Procad ale działąm w branży inż. i korzystam z oprogramowania CAD/CAM/CAE. Ostatnie zmiany licencyjne które producenci tego oprogramowania wprowadzaja przyniosą im wielkie zyski. Wcześniej poprostu płaciło się za licencję i użytkowało program latami a teraz płaci się co rok za uzytkowanie programu (Autocad, Inventor, Pro inż, itp.). Są to naprawde wielkie koszty które firmy musza ponieść bo poprostu nie mają innej opcji. Inzynierowie nie wrócą do rysowania na deskach kreslarskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę dobrze wiedzieć, bo akcje tej spółki chciałbym kiedyś sprzedać po 4zł :) Ale do tego potrzeba by powtórki z lat 2005-2007.

      Moja taktyka jest zbliżona - kupuję małe pakiety jak jest tanio, choć ostatnio dodatkowo czekam z zakupami na wybicie ze zgrupowania zawężonych średnich kroczących - trafność sygnałów płacących ok. 50% prawie 100%. Przez to potem odzywa się chęć realizacji zysku, bo kilka razy ten wyparował i jak pokazałem we wpisie nie zawsze potem pojawia się trend wzrostowy (ostatnio miałem to z Galvo, które z 1zł poszybowało na 2.60, a teraz chodzi po 1.27).

      Jedną z opcji jest kupowanie po sygnale za większą kwotę i zgarnięcie zysku z np. połowy pakietu. Ale wierzę, że tym razem po tylu latach ubijania dna spółki startują do trendów wzrostowych i lepiej mieć pakiety kontaktowe, które będę powiększał na wsparciach zakręcających w górę średnich.

      Usuń
  4. Nawiązując do tego, co napisałeś - jak sprawdzasz, czy i jak duży fundusz wychodzi ze spółki (i ew. monitorować ten proces)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam komunikaty dotyczące spółki - jeśli widzę, że spółka dołuje, a ma dobre fundamenty, szukam przyczyn. Przy przewidywalnej spółce sypaczem jest zazwyczaj wychodzący fundusz, co potwierdzają komunikaty o zmniejszaniu zaangażowania. Komunikaty są na większości serwisów giełdowych (korzystam najczęściej z bankier.pl).

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź.

      Dotyczy to sytuacji, w której fundusz ma powyżej 5% wszystkich akcji, bo w przeciwnym razie nie ma obowiązku komunikowania?

      Usuń
    3. Fundusze mające powyżej 5% i insajderzy. Ogólnie polskie fundy z TFI w akcjonariacie to pozytywny czynnik, bo oznacza to, że istnieje jakieś zaufanie do zarządu. Brak fundów, wysoki FF albo jakieś tajemnicze fundusze z Cypru czy Luksemburga to czynniki dyskwalifikujące. Ostatnio lubię spółki, w które inwestuje Quercus - taki bonus za pozytywny klimat wokół funduszu.

      Usuń

W ramach eksperymentu wyłączam moderację komentarzy.

Zasady komentowania:
- żadnego spamu i reklam (także linków do serwisów w nazwie użytkownika),
- komentarze obraźliwe będą usuwane,
- proszę o zachowanie kultury i brak kłótni; różnice zdań należy wyrażać poprzez dyskusję wspartą argumentami.

Podtwórca