Nie pisałem dawno o przebudzeniu i podobnych klimatach, więc podzielę się ostatnimi spostrzeżeniami. W sferze koncepcji, nowych idei przeczytałem tak dużo, że raczej ciężko coś nowego trafić. Jeśli zaś chodzi o praktykę pozostaję na etapie ćwiczeń podstawowych.
Przypomnę podstawowe ćwiczenie: staraj się w każdym momencie uzyskać świadomość chwili obecnej. Zainteresowanych odsyłam do filmików E. Tolle i A. de Mello na Youtube. Najczęściej korzystam z tego ćwiczenia, gdy czuję się źle. Sposób jest prosty:
- czujesz się źle - uświadamiasz sobie, że jest coś nie tak,
- lokalizujesz źródło - myślisz o czymś złym, obawiasz się czegoś, skupiasz uwagę na zagrożeniach,
- przestajesz identyfikować się z myślami - uwaga przesuwa się do 'obserwatora' - patrzysz jak myśli płyną, nie walczysz z nimi poprzez kontrmyśli 'pozytywne', ani nie podtrzymujesz złych myśli, które domagają się kontynuacji,
- po chwili 'złe' myśli odpływają, a nieprzyjemne stany w ciele znikają.
Parę dni temu jednak metoda zawiodła. Nieprzyjemne myśli wracały i drążyły głowę, a stres przenikał ciało. I nagle - pach! Olśnienie. To nie myśli powodowały stres - to stres wynikający z przemęczenia sprawiał, że uwaga została skierowana na myśli, które się w takich momentach najczęściej pojawiają. Czujecie to? Sprzężenie zwrotne - czasem myśli o zagrożeniach generują stres, by organizm przygotował się do walki. Jednak innym razem organizm jest zmęczony i wydzielają się różne hormony. Ponieważ pracuję umysłowo musiało dojść do jakiejś mieszanki, która powodowała stany pulsującego stresu. Za każdym razem gdy ten stres się pojawiał, nieświadomie koncentrowałem się na myślach, jakie zostały skojarzone ze stresem - zagrożenia w biznesie, relacjach z ludźmi.
Nie wystarczało obserwowanie jak myśli znikają, bo nieprzyjemny stan przemęczonego organizmu pozostawał - trzeba było po prostu odpocząć. Nie lubimy słuchać sygnałów z ciała - idziemy po kolejną kawę, popijamy piwko lub napój energetyzujący, które rozładowują nieprzyjemny stan i dzięki temu znikają nieprzyjemne myśli. Jednak ciało nie wypoczywa i potem źle śpimy, stresy wracają, a organizm po dłuższej kuracji wspomagaczami popada w apatię, poczucie pustki i bezsensu.
Bardzo się cieszę, że to dostrzegłem. Niepoddanie się myślom nie wystarczy. Czasem warto się położyć, zdrzemnąć, zjeść świeży owoc, wybiegać zmęczenie psychiczne, a nieprzyjemne myśli same znikają - pojawiają się myśli skojarzone ze stanem relaksacji organizmu.
Zerknijmy wgłąb siebie, jakie myśli nam towarzyszą:
1) stan naturalny - nic nie boli, jesteśmy odżywieni, zapominamy że mamy ciało; na nasze nastroje i humory wpływa otoczenie i własne myśli; jeśli rozmawiamy z kimś pozytywnym, czujemy się dobrze, gdy oglądamy wiadomości, stresujemy się polityką lub śmiejemy z zabawnej anegdotki; jeśli odpływamy w myśli zazwyczaj się nudzimy; stan ma tendencję do utrzymywania się, a że nie jest szczególnie emocjonujący, szukamy okazji do wejścia w stan przyjemności:
2) stan przyjemności - czujemy się dobrze; niektórzy podekscytowani, w euforii, inni w zadumie; można go wywołać w sposób:
2.1) sztuczny, który szybko przemija i nawarstwiany rodzi nieprzyjemne konsekwencje np.:
- palenie, picie, jedzenie smakołyków,
- uniknięcie sytuacji stresogennej, ucieczka w rozrywkę.
Jest to bardziej stan ulgi, ucieczki od nieprzyjemności.
2.2 ) naturalny, np.:
- bliskość z kochaną osobą, okazywanie i przyjmowanie miłości,
- wejście na szczyt góry, bieganie, zabawa na łonie przyrody.
Oświeceni mistrzowie żyją w takim stanie większość czasu, bo nie są do niczego przywiązani - nie boją się utraty, śmierci, nie pożądają bezpieczeństwa, luksusu, poklasku i osiągania sukcesów. Akceptują rzeczywistość taką jaka jest, więc cieszą się życiem.
3) stan nieprzyjemny - czujemy się źle i zazwyczaj kojarzymy z tym jakieś myśli; czasem te myśli są prawdziwe (np. czuję się bardzo źle, gdy nieszczęście dotyka bliskiej osoby), ale zazwyczaj są FAŁSZYWE; to brzmi absurdalnie, jednak gdy się martwimy, to zwyczajnie podążamy za pierwszą lepszą negatywną myślą, która pojawia się przy okazji choroby lub zmęczenia organizmu.
Rozpatrzmy pierwszy przypadek - nieszczęście bliskiej osoby. Ktoś bliski, o kim zazwyczaj nie myślisz, bo bycie z nim jest tak naturalne jak powietrze nagle dostaje zawału. Pojawia się realne poczucie utraty, zaczynasz się bać. Przeżywasz jakiś nieprzyjemny stan wewnątrz organizmu, z którym kojarzy się myśl o utracie tej osoby. Od teraz może się zdarzyć, że ilekroć taki stan zostanie wywołany przez inne wydarzenie, pomyślisz o tej osobie. Co gorsza, gdy będziesz w stanie normalnym i pomyślisz o tej osobie, może pojawiać się ten nieprzyjemny stan, a ty możesz zacząć wpadać w kołowrót zamartwiania. Przypadek z realnej sytuacji przechodzi do poziomu iluzorycznych lęków.
Ponieważ starzejemy się, ciało słabnie, umierają nasi bliscy, nasze wspomnienia i wreszcie my sami, stan nieprzyjemny ma tendencję do wygrywania. Z drugiej strony niektórzy starsi ludzie są szczęśliwsi niż za młodu - odpuścili sobie, nie muszą się spinać o byt, bo mają emeryturę. Porzucili ambicje, które miały przynieść poklask, a z perspektywy czasu są mżonkami. Nawet jeśli coś osiągnęli i byli z tego dumni, i tak nikt poza nimi już nie pamięta. Zamiast cierpieć z tego powodu uprawiają marchewkę w ogródku i cieszą się z darowanego im czasu.
Tyle pisania do prostych konkluzji:
- w zdrowym ciele zdrowy duch,
- zdrowy duch ożywi chore ciało :)