Piszę w czasie przeszłym, bo od niedzieli pieczemy sami chleb. Jestem w szoku - upieczenie wybornego razowca na zakwasie jest bardzo proste! Znajomi dali nam zakwas i przepis na 'chleb, który się zawsze udaje'. Chleb wyszedł już za pierwszym razem, ale 'ideał' osiągnęliśmy dopiero przy drugim pieczeniu, kiedy podmieniliśmy porcję mąki żytniej na grahamkę, dodaliśmy otręby owsiane i ziarna słonecznika oraz zamiast smarować masłem foremki, wyłożyliśmy je papierem do pieczenia.
Chleb udał się znakomicie, smakuje lepiej niż większość chlebów, po które jeździliśmy do specjalnych sklepów. Co najważniejsze nie ma w nim żadnych spulchniaczy, drożdży ani barwników - same zdrowe ziarna z pełnego przemiału.
Wczoraj kupiliśmy zapasy mąki razowej w młynie (2zł/kilo), więc cena takiego bochenka nawet po doliczeniu kosztów prądu jest śmiesznie niska w porównaniu ze sklepowymi. Całe szczęście, że rynek mąki nie jest w rękach monopolistów, bo lobbyści szybko przepchęliby w Sejmie odpowiednią ustawę zakazującą sprzedaży razówki (w trosce o zdrowie obywateli oczywiście).
Na życzenie czytelniczki przepis:
Chleb który zawsze wychodzi
by Ewa&Marek
1. Najpierw potrzebujemy zakwas. My dostaliśmy w słoiczku, ale można ponoć łatwo zrobić: do plastikowej/szklanej miski (nie używać metalowych) wsypać mąkę żytnią razową typ 2000 i dokładnie tyle samo letniej wody (czyli np. szklanka mąki + szklanka wody). Wymieszać i zostawić przykryte ręcznikiem w ciepłym miejscu na noc. Zakwas można dokarmiać co kilka dni, czyli dosypywać znowu mąkę i wodę w tych samych proporcjach. Zakwas powinien zrobić się taką szarą papką, może przechodzić w biały kolor. Pachnie jak sfermentowane jabłka, ocet winny.
2. Jak mamy zakwas, wieczorem przygotowujemy zaczyn: w naszym przypadku do zapełnienia 2 foremek na babki użyliśmy 4 i pół szklanki mąki żytniej razowej i 4 i pół szklanki letniej przegotowanej wody. Wymieszać to DREWNIANĄ łyżką z zakwasem (z godzinę wcześniej wyjęty z lodówki). Słoika po zakwasie nie myjemy, tylko zostawiamy, żeby obsechł (po jakimś czasie warto umyć, ale nie trzeba za każdym razem jak wyjmujemy zakwas). Zaczyn w misce postawiliśmy na letnim kaloryferze i przykrylismy ręcznikiem.
3. Rano zaczyn ma dużo bąbli i pachnie jak zakwas. Teraz można eksperymentować - wg oryginalnego przepisu dajemy mniej więcej tyle samo co do zaczynu mąki białej żytniej lub pszennej aż ciasto będzie stawiało opór. My daliśmy 2 szklanki białej żytniej typ 750, dwie szklanki grahamki typ 1850, pół szklanki otrębów owsianych i garść słoneczników. Za pierwszym razem zrobiliśmy chleb tylko na żytniej (tj. razowa i biała żytnia) i chleb smakował gorzej - grahamka i otręby nadają typowy chlebowy aromat. Do ciasta dodaliśmy 3 płaskie łyżki soli (nawet niepełne).
Ciasto nie powinno być tak gęste jak np. ciasto drożdżowe - jakbyśmy z niego ulepili ciastka, to by się rozlazły. Ale nie jest też za miękkie, jak się nakłada na łyżkę i odwróci powinno powoli się rozciągać nim spadnie.
4. Wsadzamy troszkę ciasta do słoiczka - to będzie nasz zakwas na kolejne pieczenie.
5. Foremki wykładamy papierem do pieczenia (w oryginalnym przepisie smarujemy masłem), wypełniamy ciastem (do ok. połowy) i zostawiamy na 3 godziny (my odstawiliśmy na letni kaloryfer przykryte recznikiem). Jak chlebki urosną (nie czekać aż zaczą pękać, bo opadną) wstawiamy do rozgrzanego piekarnika na ok. 180 stopni. Za namową dziewczyny spotkanej w młynie dałem na starcie trochę wyższą temperaturę, żeby gluten z pszenicy spuchł. Po 5 minutach ustawiłem na 175 stopni.
6. Pieczemy godzinę, wyciągamy foremki z piekarnika i od razu chleb z foremek. Czekamy aż wystygnie i robimy fotkę ;)
Może jest szansa na opublikowanie przepisu? :)
OdpowiedzUsuńPytam poważnie, myślałam już o tym kilka razy, ale za każdym razem po przeczytaniu opisów nieudanych (w większości) i udanych prób rezygnowałam.
Napisz proszę chociaż jakiego urządzenia używasz.
No tak, pochwalić się łatwo, ale konkrety :) Zaraz zrobię aktualizację wpisu z przepisem.
OdpowiedzUsuńBrawo dedek! Ja robię chleb z gotowych mieszanek. Moja żona robiła też zakwas, ale jest to zadanie pracochłonne i wymaga codziennego karmienia i mieszania.
OdpowiedzUsuńPS. Polecam jeszcze wędlinę domowego wyrobu. Sporo info na ten temat znaleźć można między innymi tutaj: http://swiat-wedlin.pl/
Tom
Tom:
OdpowiedzUsuńA podobno nasz zakwas można trzymać do 2 tygodni w lodówce. Babka z młyna mówiła, że dopóki nie zacznie pleśnieć i zmieniać koloru na zielony, jest ok.
Też od jakiegoś czasu sam sobie piekę chleb, z 3 powodów - smaczniejszy, zdrowszy i dłużej leży niż to coś zwane chlebem ze sklepu. Czasem tylko kupuję u takiego jednego pana-piekarza chlebek razowy (3zł bochenek dość spory i ciężki) z jego własnej piekarni gdzieś pod Warszawą. Przyjeżdża chyba codziennie starym samochodem dostawczym i sprzedaje na ulicy (klientów mu tam nie brakuje).
OdpowiedzUsuńMy od początku tego roku pieczemy sami chleb. Mamy trochę inny przepis, m.in. z jogurtem naturalnym, wodą gazowaną i dużą ilością różnych ziarenek, ale coś w rodzaju zaczynu też się dodaje.
OdpowiedzUsuńNaprawdę, jak raz się zacznie jeść taki chleb to później ciężko znaleźć równie dobry w sklepach. Jedyny minus to czas, jaki trzeba poświęcić na zrobienie takiego chleba, ale potem jego smak wynagradza wszystkie trudy :)
hehe, ja też piekę od jakiegoś czasu chleb. Zaraziłem się od ludzi w pracy, którzy również sami go robią. Rzeczywiście to jest proste i coraz bardziej powszechne, tym bardziej, że waty sklepowej nie da się jeść, a za dobry chlebek trzeba w warszawce zapłacić ponad 8 zł/kg
OdpowiedzUsuńKurde myślałem, że to dość niszowe zajęcia a tu się okazuje, że większość czytelników udzielających się na blogu też piecze sobie chleb :)
OdpowiedzUsuńChciałem już wcześniej piec, ale miałem kontakt tylko z ludźmi piekącymi w maszynach do chleba i nie przekonywało mnie to - ich chleb mi nie smakował i był na drożdżach, a razowego na zakwasie nie mogli zrobić w maszynie. Dopiero jak dostałem razowca z tego przepisu, to postanowiłem spróbować.
I faktycznie - ten chleb się udaje, w wersji z otrębami i grahamką smakuje świetnie. Ponadto w Trójmieście można tanio kupić wszystkie niezbędne składniki w młynie: http://www.mlynpruszcz.pl/ .
Ja zakupiłem sobie wypiekacz do chleba.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna sprawa wrzucam wszystkie składniki ustawiam program a on resztą się zajmuje. można nawet ustawić program na konkretną godzinę, żeby rano obudziła nas zapach świeżego chleba.
Dla singla super sprawa, przy większej rodzinie pewnie lepszym rozwiązaniem jest piekarnik.
P.s.
zaraz zabieram się za 2sniadanie (kanapki z chlebem cebulowo-czosnkowym :D )
Pytanko! Robię chleb na drożdżach od dwóch lat. Chleby wychodzą wyśmienite. Tydzień temu dostałem znakomity zakwas i zamierzam przy jego pomocy otworzyć nową kartę w mojej karierze piekarczyka. Nie rozumiem jednak dlaczego chleb na zakwasie ma być lepszy od tego robionego na drożdżach? Tak niektórzy sugerują. Zamierzałem robić je na zmianę: raz na drożdżach, raz na zakwasie. Może to nie jest dobry pomysł? Czekam na podpowiedź.
OdpowiedzUsuń@eaoe
OdpowiedzUsuńZależy jakie kto ma kryterium - jeśli Twoim kryterium jest smak, to podejrzewam, że chleb na zakwasie nie dorówna drożdżowym wypiekom. Dla mnie główne kryterium to zdrowie - czytałem sporo artykułów i książek o oczyszczaniu organizmu, wpływie drożdży i białej mąki na układ pokarmowy, dlatego od wielu lat jem tylko pieczywo razowe.
Tu nie chodzi tylko o składniki, ważny jest sposób spożywania pieczywa:
1. pieczywo powinno być z mąki nieoczyszczonej
2. na zakwasie (w zakwasie są bakterie kwasu mlekowego i drożdże) - unikać drożdży przemysłowych, a już w żadnym wypadku nie jeść chleba na spulchniaczach
3. nie należy popijać podczas spożywania pieczywa; przeżuwać trochę dłużej, żeby enzymy zawarte w ślinie rozpoczęły proces trawienia (chleb razowy jest bardziej mokry, więc nie ma łaknienia)
4. starać się nie łączyć pieczywa z białkiem, tłuszczem i cukrem, choć to już dla hardkorowców, bo odpadają praktycznie wszystkie kanapki :)
Kiedyś napisałem post o książce, która wpłynęła na moją dietę i styl życia:
http://podtworca.blogspot.com/2009/05/ksiazki-cz-2.html
To nie znaczy, że trzymam się tych zasad. Są okresy, kiedy mocno je łamię, ale trochę nawyków zostało i jakość życia mi się poprawiła.
Pozdr
PS. Polecam ten post doświadczonego piekarza, w którym obala mity o zakwasie i drożdżach:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=441.msg27832#msg27832
dedek, chleb pięknie Ci się udaje, gorzej z inwestycjami. może przekwalifikuj się na piekarza...
OdpowiedzUsuńhe, he
A skąd wiesz, że z inwestycjami jest teraz gorzej he, he.
OdpowiedzUsuńBo już się boisz przyznać co masz. Poza tym sam opisałeś jak jesteś cienki - tą twoją "samokrytyką" można zatytułować "spowiedź wystraszonego leszcza"
OdpowiedzUsuńhi, hi
ten wpis z 18:20 też ja napisałem
tzn. z 19:11
OdpowiedzUsuńPublicystyka o Afryce też Ci ładnie wyszła.
Może zostaw giełdę i zajmij się wypiekami i pisaniną.
hi, hi
Nietrudno się domyśleć, że to ty pisałeś. Leszcz ok, ale przestraszony? Niby czego? Póki co nie straciłem na giełdzie, stopniał zysk, ale wciąż jestem na plusie.
OdpowiedzUsuńPozycji nie będę już ujawniał, bo nic mi to nie daje. Mam pootwieranych kilka kontraktów z SL i TP i to wystarczy. Ty się swoimi też nie chwalisz. Publikując portfel liczyłem na jakąś wymianę pomysłów, komentarze, ale tego nie było.
Ostatnia rada jest bardzo dobra - na giełdzie liczy się zysk, hiperaktywność nie wpływa dobrze na wyniki (prowizje, spready).
dedek
hi, hi