Większość ludzi otwierających firmy, interesują dotacje. Sam z jednej skorzystałem i przyznam, że pomimo początkowego sceptycyzmu, sporo na tym zyskałem.
Jednym z większych problemów przy rozpoczynaniu jakichkolwiek przedsięwzięć, jest brak wiedzy o tym, co mamy robić. Piszę wiedzy a nie informacji, bo nawet najlepiej poinformowany człowiek nie jest świadom co będzie robił, dopóki tego nie zacznie. Temat dotacji wydaje się prosty, kiedy komuś doradzamy "weź dotację" i trudny gdy poznajemy, co należy zrobić, żeby ją otrzymać. Nim dostaniemy jakiekolwiek pieniądze, będziemy musieli przejść cykl szkoleń (nie wszędzie), napisać biznesplan, oszacować potencjalne koszty i przychody. Dla większości ludzi będzie to pierwsze zetknięcie z usystematyzowanym i rozbudowanym planowaniem.
Opiszę jak wyglądały dotacje z funduszy unijnych i krótko (nie mam dużej wiedzy, tyle co mi kolega opowiedział) o dotacjach z urzędu pracy.
Dotacje unijne. Używam potocznej nazwy, w rzeczywistości to dotacje realizowane przy udziale środków unijnych i budżetowych, głównie przez PARP. Nie wiem jak teraz wyglądają szczegółowe zasady (z nimi jest zawsze taki problem, że trudno wyłowić to co istotne w zalwie informacji), ale chodzi o to, że PARP zleca projekty różnym organizacjom (wtedy nazywały się beneficjentami) a te organizacje robią szkolenia i przekazują pieniądze przedsiębiorcom (zwanym beneficjentami ostatecznymi). Pamiętam, że nazwy miały być zmienione, bo ludzie mylili beneficjentów z beneficjentami ostatecznymi.
Jeśli chcesz założyć firmę i szukasz dotacji, kierujesz się do takiego beneficjenta (by zostać beneficjentem ostatecznym :). Organizacja przeprowadza selekcję, jeśli chętnych jest więcej niż miejsc (i żeby odrzucić niepoważne pomysły). Nie jest to nic trudnego, jeśli wierzysz w swój biznes, masz doświadczenie w tym, co chesz robić lub zrobiłeś już pierwsze kroki, możesz być prawie pewny przejścia. Jest też test i rozmowa z psychologiem, w których przekonujesz, że warto ufać ludziom i by osiągnąć sukces, trzeba być uczciwym (uwierz mi, że choć to brzmi jak banał, jest to szczera prawda). Selekcji nie powinni się zwłaszcza bać ludzie skromni, pracowici introwertycy - przebojowość nie jest promowana, nikt nie zakłada że będziesz budować korporację, wystarczy że łatwo się nie poddajesz, masz plany awaryjne i wykazujesz odpowiedzialność.
Załóżmy, że przechodzisz selekcję i wydaje ci się, że dotację masz w ręku. Tu niestety zaczynają się schody: nie możesz jeszcze założyć firmy, najpierw przechodzisz cykl szkoleń (wszystko darmowe). Trwają ok. 2 miesiące (z pisaniem biznesplanu). Nie wszystkie szkolenia są wartościowe czy potrzebne, ale masz dużą szansę, by posłuchać doświadczonego biznesmena, księgowego czy prawnika. Poznasz też ludzi ze swojej grupy, wymienisz doświadczenia i dowiesz coś o sobie podczas wspólnych gier z psychologiem. Przygotowujesz biznesplan (z pomocą doradców), składasz i czekasz na pieniądze.
Jeśli liczyłeś, ze szybko je dostaniesz, kupisz sprzęt i zaczniesz pracować, możesz się mocno rozczarować. Parę lat temu średni czas oczekiwania wynosił jakieś pół roku, warto poszukać na googlu czy coś się zmieniło. Za pieniądze z dotacji możesz kupić tylko środki inwestycyjne (np. komputer, biurko, samochód, telefon, strona internetowa), nie możesz kupić żadnych towarów ani usług, które byś potem odsprzedał. Na szczęście jest coś takiego jak wsparcie pomostowe, czyli pewna kwota wypłacana co miesiąc przez pół roku od momentu rozpoczęcia działalności (np. 700 zł/mies.). Opłacisz z tego ZUS i jeszcze trochę w kieszeni zostanie.
Choć na papierze koszt inwestycji wygląda atrakcyjnie (dostajesz 75% pieniędzy), w rzeczywistości musisz posiadać kapitał, bo w początkowej fazie ponosisz prawie połowę wydatków. Po pierwsze płacisz VAT (który możesz nieprędko odzyskać), po drugie nie dostajesz od razu całych 75% ceny netto inwestycji, tylko zaliczkę 80% (czyli 60% ceny netto) a pozostałe 20% rozliczysz po wielu miesiącach.
Przykładowo: planujesz kupić komputer za 2000 netto i nie osiągasz jeszcze dochodów (start biznesu). Dostajesz zaliczkę 1200, jednak za komputer płacisz 2440 (2k + VAT). Czyli na starcie musisz wyłożyć ponad 50% kwoty. Dopiero jak coś zarobisz i odzyskasz VAT (przy dotacji 20 tys. może to potrwać), rozliczysz faktury (długotrwały proces), ostateczny koszt komputera wyniesie 500 zł - 19% (wkońcu wrzucasz go w koszt) = 405 zł.
Dużo łatwiej jest w przypadku dotacji z Urzędu Pracy. Musisz być bezrobotny (w praktyce rejestrujesz się, żeby następnego dnia złożyć wniosek z biznesplanem, chyba że mieszkasz w dużym mieście, gdzie trzeba być trwale bezrobotnym i zarejestrowanym ponad 3 miesiące - to zadecydowało, że musiałem szukać unijnej). Pieniędzy dostajesz mniej, ale od razu całą kwotę i z tego co wiem rozliczanie jest mniej restrykcyjne. Szkolenie jeśli jest, to krótkie kilkudniowe. Jeśli spieszysz się z założeniem firmy i uczysz na własną rękę, to rozwiązanie wydaje się lepsze.
Dla mnie osobiście rozwiązanie pierwsze okazało się lepsze - z planowanych źródeł dochodu niewiele wypaliło i opóźnienie o 2 miesiące założenia firmy, wsparcie przez pół roku (łącznie 4200), poznanie kilku ciekawych ludzi i szkolenie z księgowości i prawa, bardzo się przydały.
Ale jak to w końcu jest? Pytam o dotacje z PARP... mogą się o nią starać tylko Ci którzy jeszcze nie zaczęli (nie zarejestrowali działalności), czy możesz już także w trakcie prowadzenia firmy?
OdpowiedzUsuńDrugie pytanie o natężenie szkoleń: Są dziennie czy np. tylko w weekendy? Ile przeciętnie godzin trwają ?